Albo będzie blisko parafii i będzie pracował dla ludzi, albo zwiąże się z wielką polityką i się spali - mówią księża z archidiecezji warszawskiej, którą arcybiskup objął prawie rok temu - pisze Rzeczpospolita.
Jest chyba jedynym biskupem, którego numer telefonu komórkowego mają wszyscy księża w diecezji. Mogą dzwonić o każdej porze. – Inna sprawa, że nie zawsze odbiera – żartuje jeden z warszawskich duchownych. 1 kwietnia minie rok, jak Kazimierz Nycz został arcybiskupem warszawskim. „Krakus” – mówiło z przekąsem wielu księży, nie dowierzając, że szybko się tu zaaklimatyzuje. Po roku większość ujął nowym – bezpośrednim i konkretnym – stylem działania. W ciągu zaledwie pół roku abp Nycz odwiedził wszystkie parafie w archidiecezji, a jest ich 209. Spotkał się osobiście ze wszystkimi 760 księżmi. W dodatku tam, gdzie mieszkają. Z każdym rozmawiał osobiście. A że ma dobrą pamięć do nazwisk i twarzy – niektórzy mówią „wojtyłowską” – pewnie szybko ich zapamiętał. Księża powtarzają sobie jako anegdotę wypowiedź pewnego 80-letniego prałata, autentycznie zgorszonego: „Ten biskup się nie szanuje. Przyjeżdża do parafii jak jakiś wikary, zamiast wezwać księży do kurii”. – Znam dobrze nowych dziekanów, średnio księży proboszczów, trochę mniej wikariuszy – przyznaje metropolita warszawski. – Jeśli chodzi o poznanie diecezji, to stawiam sobie z pokorą trzy plus. Księża natomiast z uznaniem mówią o aktywności biskupa. – Z chęcią przyjmuje zaproszenia z parafii, jest otwarty na wszelkie duszpasterskie inicjatywy – mówi ks. Sławomir Szczepaniak z kościoła św. Marcina. – Widać, że ma doświadczenie w organizowaniu życia diecezjalnego, smykałkę do gromadzenia ludzi wokół siebie i zachęcania ich do działania. Sceptycy natomiast zastanawiają się: ciekawe, na jak długo wystarczy mu sił i możliwości. – Na długo. To nie jest akcja związana z Warszawą i próbą przełamania nadmiernej oficjalności w relacjach biskupa z księżmi. My, krakusi, ten styl biskupa znamy doskonale – mówi ks. Kazimierz Sowa, który zna metropolitę od 25 lat. W Wielki Czwartek, święto kapłanów, abp Nycz zaprosił księży do Domu Arcybiskupów Warszawskich. Przyszło ich trzystu. Zaskoczeni opowiadali, że po pierwsze wszyscy siedzieli za stołem, a nie stali, a po drugie nie musieli, jak wcześniej, płacić za obiad. – Biskup dał sygnał, że nam też coś zawdzięcza i ma za co dziękować – mówi jeden z proboszczów. Abp Kazimierz Nycz ma 58 lat. Biskupem został 20 lat temu, w kwietniu 1988 roku. W Krakowie u boku kardynała Franciszka Macharskiego odpowiadał za sprawy personalne i finansowe. Organizował trzy ostatnie wizyty Jana Pawła II w tamtejszej archidiecezji. Przez ponad dwa lata był ordynariuszem diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. Te doświadczenia, a także zaangażowanie w budowę Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach, bardzo przydały się w nowej diecezji. Jesienią 2007 roku nie wahał się zatrzymać budowy Świątyni Opatrzności Bożej, by uporządkować sprawy prawno-finansowe. Kilka dni temu ogłosił nowy etap budowy. Powołał Centrum Opatrzności Bożej, wydzielając część sakralną od muzealno-kulturalnej, ogłosił przetarg publiczny na nowego wykonawcę. W ten sposób centrum będzie mogło wykorzystać pieniądze przyznane na budowę ze środków publicznych. I co nie mniej ważne zaangażował w tę pracę świeckich ekspertów z różnych dziedzin wiedzy. – Arcybiskup zadzwonił i zaprosił mnie do pracy w zespole – mówi Piotr Gaweł, przewodniczący Zespołu ds. Powołania Centrum Opatrzności Bożej. Na ok. 20 osób tworzących zespół centrum dwie trzecie to osoby świeckie. To też diecezjalna nowość. Relacje między „nowym” a „starym” biskupem bywają czasem niezwykle delikatną materią. Abp Nycz wbrew temu, co niektórzy przewidywali, nie odsunął prymasa Glempa od spraw duszpasterskich. Nadal odwiedza on parafie, bierzmuje. Z okazji niedawnej 25. rocznicy otrzymania nominacji kardynalskiej przez Józefa Glempa abp Nycz zafundował koncert w Teatrze Wielkim.
Dane te podał we wtorek wieczorem rektor świątyni ksiądz Olivier Ribadeau Dumas.
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.