Siedmiu członków sekty, która od pięciu miesięcy czeka w rosyjskiej jaskini na koniec świata, wyszło na powierzchnię - podaje Rzeczpospolita.
Rozłam w sekcie nastąpił w zeszłym tygodniu, kiedy wiosenna powódź spowodowała obsunięcie się gruntu w jednym z pomieszczeń pieczary w pobliżu Penzy. Wybuchła panika. Większość z 35 przebywających pod ziemią osób ogłosiła, że chce wyjść na powierzchnię. Udało się to jednak tylko siedmiu kobietom. W piątek wieczorem skorzystały z zamieszania i dały się wyprowadzić na powierzchnię czuwającym przy wejściu ratownikom. Reszta chętnych została zatrzymana przez lidera sekty Witalija Niedogona, który zaczął strzelać do ratowników i uciekinierów. Witalij Niedogon to nowy lider sekty „prawdziwego prawosławia”. Zastąpił poprzedniego proroka Piotra Kuzniecowa, który w listopadzie zeszłego roku zwabił do jaskini wiernych. Sam nie zdążył do niej wejść, bo został aresztowany. Uznany za niepoczytalnego i skierowany na przymusowe leczenie do szpitala psychiatrycznego, niedawno dał się przekonać do udzielenia pomocy w negocjacjach z mieszkańcami jaskini, którzy konsekwentnie odmawiali rozmów z psychologami i przedstawicielami Kościoła prawosławnego. Okazało się, że Kuzniecow wciąż cieszy się zaufaniem części członków sekty. Uwolnione w piątek kobiety posłuchały bowiem właśnie jego. Dwie z nich zgodziły się natomiast pomagać w prowadzeniu dalszych negocjacji ze współwyznawcami. W ciągu weekendu piątkowego sukcesu nie udało się już powtórzyć. Za osiągnięcie można jednak uznać ogłoszenie przez lidera sekty dokładnej daty opuszczenia jaskini. Obiecał, że wyprowadzi z niej wszystkich po nadejściu Wielkanocy, czyli zgodnie z kalendarzem prawosławnym – 27 kwietnia. Eksperci twierdzą jednak, że jest to zdecydowanie za długo, ponieważ ściany jaskini mogą nie wytrzymać wiosennych ulewnych deszczów.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.