Po krótkim okresie smakowania własnej siły za rządów Prawa i Sprawiedliwości zabrakło dziś w Kościele pomysłu na funkcjonowanie w sferze publicznej - pisze w Rzeczpospolitej Michał Szułdrzyński.
Wizyta papieża w Stanach dowodzi nie tylko tego, że Benedykt XVI potrafi porozumiewać się z masami. Pokazuje, że to człowiek ze świata zachodniego, który rozumie nowoczesny Zachód, a on może zrozumieć jego. Ze sposobu, w jaki papież podszedł do problemu księży pedofilów, można wyciągnąć wniosek, że ten biskup Rzymu nie zamierza ukrywać grzechów Kościoła – by użyć tytułu jednego z najsłynniejszych ostatnio artykułów o pedofilii w Kościele katolickim. Czy jednak z tej pielgrzymki płynie jakaś nauka dla Kościoła w Polsce? W Polsce jak dotychczas technika odwlekania w czasie rozwiązań bolesnych problemów sprawdza się znakomicie. Przede wszystkim w kwestii lustracji. Okazało się, że polscy hierarchowie, podejmując decyzję, by lustracyjny żar przeczekać, wykazali się intuicją. Społeczne zapotrzebowanie na lustrację znacznie zmalało, potencjalni agenci powoli umierają lub odchodzą na emeryturę, a lustrowanie zmarłych jest znacznie mniej ekscytujące niż żywych. Niedługo samo wspomnienie o problemie współpracy księży z komunistycznym aparatem represji będzie nie tylko jałowe, lecz także uznane zostanie za przejaw oszołomstwa i złego wychowania. Stąd też bierze się pokusa, aby tej samej metody użyć wobec innych zagadnień ważnych i mniej ważnych – od nierozwikłanego problemu Radia Maryja, przez molestowanie dzieci przez księży, kleryków przez zwierzchników, gospodarcze niejasności po trudności duszpasterskie. I o ile można kalkulować, że problem Radia Maryja – podobnie jak lustracja – po kilku latach z powodów generacyjnych rozwiąże się sam, o tyle ze sprawami obyczajowymi nie będzie już tak łatwo. Przypadki molestowania w Tylawie, Płocku czy Szczecinie – choć wciąż jednostkowe – dowodzą, że tutaj będzie znacznie trudniej. Po pierwsze przedstawiciele Kościoła, który stawia wysokie wymagania etyczne swym wiernym, będą zawsze surowiej oceniani niż inni. Po drugie sfera seksualna przyciąga znacznie większą uwagę opinii publicznej niż jakakolwiek inna – nieważne, czy chodzić będzie o tabloid czy poważną publicystykę. Po trzecie zaś molestowanie seksualne, szczególnie dzieci, jest jedynym chyba świeckim grzechem – złem uznawanym zgodnie przez wszystkie światopoglądy. Ba, polityczna poprawność i świecka moralność pedofilię i molestowanie uważają za najgorsze i metafizyczne niemal zło. Zboczeniec oglądający filmy pornograficzne jest dla politycznej poprawności po prostu mężczyzną korzystającym ze swej wolności. Ale molestowanie przez tego samego zboczeńca dziecka jest już zbrodnią, dla której nawet poprawność polityczna nie znajdzie usprawiedliwienia. Dlatego też czas, w którym można było spokojnie ukrywać problemy obyczajowe, bezpowrotnie minął. Myliłby się ten, kto by uznał, że zdolność Kościoła do przemilczania swoich problemów jest jego siłą. Jest dokładnie odwrotnie. Pozornie cisza wokół lustracji pokazuje, że hierarchowie wciąż są w stanie zachować karność w strukturach. Jednak okoliczności niedoszłego ingresu arcybiskupa Stanisława Wielgusa były dla Kościoła niezwykle bolesnym ciosem, z którego nie udało mu się do dzisiaj podnieść. Świadectwem tego było upominanie mediów za dyskusję nad powołaniem arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia na gdański tron biskupi. Gdyby Kościół czuł się silny, nie musiałby upominać dziennikarzy, komentatorów i polityków, by nie wtrącali się w nie swoje sprawy.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.