W sprywatyzowanych Polskich Kolejach Linowych rozpoczyna się kontrola Najwyższej Izby Kontroli.
Jest to odpowiedź na wniosek posłów Solidarnej Polski skierowany do NIK po prywatyzacji. Posłowie zawiadomili tez prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa.
W piśmie skierowanym przez Jolantę Stawską, dyrektor Delegatury Najwyższej Izby Kontroli w Krakowie do posła Solidarnej Polski Arkadiusza Mularczyka czytamy, że "Ocena procesu prywatyzacji będzie możliwa dopiero po uzyskaniu wyników kontroli we wszystkich zainteresowanych podmiotach".
Polskie Koleje Linowe (właściciela kolejki na Kasprowy i kilku innych wyciągów) kupiła 22 maja 2013 r. powołana przez tatrzańskie gminy spółka Polskie Koleje Górskie. Wcześniej, przez kilka miesięcy trwały spory na temat zasadności sprzedaży PKL. W latach 30. gdy kolejka na Kasprowy powstawała, wielu górali zostało wywłaszczonych ze względu na dobro ogólnonarodowe, jakim miała być kolejka.
Faworytem prywatyzacji prowadzonej przez PKP były Lasy Państwowe, jednak sytuacja zmieniła się po ostrej wypowiedzi prezydenta Komorowskiego, który stwierdził, że Lasy Państwowe nie powinny kupować wyciągów i kolejek narciarskich. Umowa sprzedaży dotyczyła 100 proc. akcji spółki Polskie Koleje Linowe (PKL) między PKP SA a spółką Polskie Koleje Górskie SA. Cena zakupu wyniosła 215 mln zł.
Niedługo po sprzedaży jednak pod Tatrami zawrzało. Okazuje się bowiem, że polskie gminy mają tylko 2 proc. udziału w spółce, podczas gdy resztę pakietu własnościowego posiada zagraniczny inwestor MID Europa Partners.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.