Media wyżywają się na tych, którzy w okresie komunizmu byli w słabszej pozycji, a okazuje się, że i dziś też w takiej są postawieni - mówi w rozmowie z KAI bp Wiesław Mering.
Środowa „Rzeczpospolita”, opisała – na podstawie materiałów zgromadzonych w IPN – przypadek obecnego biskupa włocławskiego. Hierarcha stanowczo odrzuca sugestie jakoby podjął jakąkolwiek współpracę z tajnymi służbami PRL podkreślając, że o tym, iż został zarejestrowany jako TW dowiedział się dwa lata temu. KAI: Księże biskupie, w oparciu o materiały z IPN „Rzeczpospolita” zamieściła artykuł dotyczący zarejestrowano Księdza w połowie lat 70. jako tajnego współpracownika SB o pseudonimie „Lucjan”... Wiem o wszystkim od dwóch lat, podobnie jak opinia publiczna. Dwa lata temu było to dla mnie bardzo trudne przeżycie. Dowiedziałem się wówczas, że – bez mojej wiedzy i zgody – zostałem zarejestrowany jako tajny współpracownik. Jest mi z tego powodu przykro, bo zrobiono ze mnie współpracownika na podstawie tego, co istnieje jedynie na papierze a co nigdy się nie dokonało, bo żadnej współpracy nigdy nie podjąłem. Jaki mam na to dowód? Słowa zapisane przez mężczyznę podającego się za przedstawiciela ambasady polskiej w Paryżu, a z którym spotkałem się w Strasburgu. W teczce znajdują się zapisane (na szczęście!) moje słowa, że nigdy nikomu nie obiecywałem żadnej współpracy. KAI: „Rzeczpospolita pisze: „W dniu 9 listopada 1976 zakończono proces pozyskiwania Wiesława Meringa przez świadomy wybór pseudonimu oraz chęć kontynuowania spotkań oraz dalszego udzielania informacji na tematy interesujące SB”. Nigdy w życiu! KAI: To jest fałsz? Oczywiście, że tak! KAI: Zapis o świadomym wyborze pseudonimu jest zmyślony? Wręcz obraźliwy. KAI: Na jakiej podstawie dokonano rejestracji Księdza jako TW? Naprawdę nie wiem. Odbierałem, zresztą pierwszy raz w życiu, paszport [w 1977 r. – przyp. KAI]. Odbiór paszportu na milicji był czymś zupełnie normalnym, tak to wówczas było. Nie dostałem go w komendzie miejskiej w Gdyni, tylko odesłano mnie, za którymś tam razem, do Komendy Wojewódzkiej w Gdańsku. W pokoju siedziało trzech panów, byli bardzo grzeczni. Potwierdziłem, że jadę na stypendium do Francji, do Strasburga. Poinformowali, że mają mój paszport ale muszą pouczyć, żebym nie nawiązywał żadnych kontaktów z ośrodkami antysocjalistycznymi i godnie reprezentował ojczyznę. „Ucieszymy się, jeżeli ksiądz po powrocie powie nam o Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu” – powiedzieli. Podczas tego spotkania zapowiedzieli też, że odwiedzi mnie przedstawiciel ambasady z Paryża. Wziąłem paszport i wyszedłem. I to jest właśnie – tak wynika z dokumentów – moja zgoda. Niczego nie podpisywałem. Żadnych innych propozycji nie usłyszałem. Wyszedłem szczęśliwy, że mam paszport. KAI: Ile jeszcze razy miał Ksiądz Biskup kontakty z SB? W Strasburgu zatelefonował do mnie przedstawiciel ambasady, nie przedstawił jako funkcjonariusz SB czy czegoś podobnego. Spotkałem się z nim, byłem nawet do pewnego stopnia zadowolony, że ktoś się mną interesuje. On nagle mówi mi: przecież ksiądz obiecał, że będzie przekazywał informacje ze Strasburga. Odpowiedziałem – i on to zapisał, więc mam nawet z ich strony „świadectwo moralności” – że nigdy nikomu i niczego nie obiecywałem. Jest to zapisane w mojej teczce! Powiedziałem też, że byłoby to sprzeczne z moim wyczuciem moralnym, co też jest zapisane. Nie wiem więc na jakiej podstawie zostałem zarejestrowany, widocznie mogli robić tak, że rejestrowali nie pytając nikogo o nic, i już.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.