Prawdziwą burzę medialną wywołała agencja ANSA, podając wiadomość, że Watykan domaga się rewizji tzw. Raportu Harwardzkiego, w którym za kryterium orzeczenia zgonu człowieka przyjęto tzw. śmierć mózgu (mózgową).
Taką wymowę miał mieć rzekomo artykuł wstępny „L'Osservatore Romano”, związany z 40. rocznicą tej przełomowej dla medycyny zmiany, to jest odejścia od kryterium ustania pracy serca i płuc, które przez wieki były symptomem śmierci. Prawda wygląda zgoła inaczej. Artykuł, zatytułowany „Czterdzieści lat po raporcie harwardzkim. Oznaki śmierci”, autorstwa współpracującej z watykańskim dziennikiem Lucetty Scaraffii, wykładowcy historii na rzymskim Uniwersytecie La Sapienza, to ni mniej ni więcej, tylko recenzja nowej książki filozofa Paolo Becchiego na temat śmierci mózgowej i przeszczepów. Scaraffia obficie cytuje myśli i postulaty jej autora, nie dając najmniejszego powodu do tego, aby jej tekst uznać można było za oficjalne stanowisko Kościoła. Zwrócił na to uwagę rzecznik Watykanu ks. Federico Lombardi, kiedy w agencjach zaczęły się pojawiać liczne protesty włoskiego środowiska lekarskiego przeciwko imputowanej Stolicy Apostolskiej próbie zahamowania praktyki przeszczepów. Ks. Lombardi przypomniał, że artykuły wstępne w „L'Osservatore Romano” pisze jego naczelny redaktor, profesor Giovanni Maria Vian, ale nawet one nie są częścią magisterium Kościoła. Za autorem wspomnianej publikacji Luccetta Scaraffia przypomina, że „również Kościół katolicki, godząc się, na przeszczepy narządów, przyjmuje wyraźnie tę definicję śmierci, z licznymi jednak zastrzeżeniami: na przykład w Państwie Watykańskim w aktach zgonu nie wspomina się o śmierci mózgowej”. Coraz więcej jest faktów, które zadają kłam teorii, że wraz z nią ustaje życie. „Jak pokazał w 1992 roku głośny przypadek kobiety, która zapadła w nieodwracalną śpiączkę; zanim zdano sobie sprawę, że jest ciężarna, orzeczono jej śmierć mózgową. Wtedy postanowiono pozwolić jej donosić ciążę, którą przerwało samoczynne poronienie. Przypadek ten, podobnie jak wiele innych, zakończonych narodzinami dziecka, pod znakiem zapytania postawiły przekonanie, że w tych warunkach mamy do czynienia z martwym ciałem, zwłokami, z których można pobrać narządy do przeszczepu. Wydaje się zatem, że miał rację Jonas, gdy podejrzewał, że nowa definicja śmierci, bardziej aniżeli postępem nauki, podyktowana była interesem, to znaczy potrzebą narządów do przeszczepów” – czytamy w artykule. Lucetta Scaraffii pisze, że przed katolikami „raport harwardzki” stawia wiele problemów natury bioetycznej: „przekonanie, że osoba ludzka przestaje żyć, kiedy nie pracuje jej mózg, podczas gdy jej organizm – dzięki sztucznemu oddychaniu – utrzymywany jest przy życiu, prowadzi do utożsamienia osoby wyłącznie z funkcjonowaniem jej mózgu, to zaś kłóci się z pojęciem osoby według nauki katolickiej, a więc ze wskazaniami Kościoła w przypadkach trwałej śpiączki”. Przypomnienie o tym w watykańskim dzienniku wywołało ożywioną dyskusję, przyjęte zostało bowiem jako zamach na praktykę przeszczepów.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.