Pigułka antykoncepcyjna czy aborcyjna?

Komentarzy: 2

Rzeczpospolita/ Gazeta Wyborcza/ jk

publikacja 05.01.2009 13:40

Dzisiejsze gazety przynoszą informację o opublikowanym w L'Osservatore Romano tekście "Humanae vitae - przepowiednia naukowa", którego autorem jest prezes Międzynarodowej Federacji Stowarzyszeń Lekarzy Katolickich (FIAMC) dr Pedro Jose Maria Simon Castellvi.

Według autora tekstu, który powołuje się na wyniki badań podległych mu lekarzy, antykoncepcja łamie pięć podstawowych praw człowieka - do życia, zdrowia, edukacji, informacji i równouprawnienia płci. Do życia - ponieważ jednym z mechanizmów jej działania jest zapobieganie zagnieżdżeniu, a więc aborcja; Do zdrowia - gdyż stanowi zagrożenie dla zdrowia kobiet (zwiększa ryzyko nowotworów), a wydalane z moczem estrogeny przenikają do środowiska i powodują niepłodność mężczyzn; Do edukacji - gdyż wykrzywia obraz seksu; Do informacji - gdyż producenci nie informują o wszystkich konsekwencjach zdrowotnych przyjmowania tabletek; Do równouprawnienia płci - bo konsekwencje dotyczą bardziej kobiet niż mężczyzn. "Publikacja artykułu w półoficjalnym organie Stolicy Apostolskiej wywołała burzę - pisze Gazeta Wyborcza i przypomina że Kościół dotąd odróżniał "klasyczną" antykoncepcję od aborcji (i środków wczesnoporonnych). Gazeta powołuje się tu na nauczanie Jana Pawła II (Evangelium vitae), który stwierdzał że antykoncepcja i aborcja "różnią się co do natury czynu i ciężaru moralnego". Krytycznie do tekstu odniósł się wiceprzewodniczący włoskiego Stowarzyszenia Antykoncepcyjnego Gianbenedetto Melis, który uznał przedstawiane argumenty za "fantastykę naukową". Jego zdaniem "w żaden sposób nie można uznać działania pigułki za aborcję", a hormony są metabolizowane w wątrobie kobiety, "więc nie mogą wpływać na płodność mężczyzn". Od Redakcji Ze strony naukowców można by się spodziewać krytyki naukowej, nie "fantastyki". Dwie kwestie wymagają poruszenia. Po pierwsze: jeżeli środek zmienia błonę śluzową macicy w taki sposób, który uniemożliwia skuteczne zagnieżdżenie zarodka, to de facto działa wczesnoporonnie. Środki antykoncepcyjne oczywiście hamują owulację [a jak nie ma owulacji, to nie ma i zarodka], niemniej nie mają skuteczności 100%. Jeśli wspomniane zmiany zachodzące w błonie śluzowej macicy zwiększają skuteczność środka antykoncepcyjnego, to wynika to z działania wczesnoporonnego. Nie jest łatwo znaleźć taką informację na ulotce dołączonej do leku, więc trudno powiedzieć, czy wszystkich, a jeśli nie, to których preparatów to dotyczy. Po drugie: hormony z pewnością są metabolizowane w wątrobie. Prawdą jest, że te podawane doustnie podlegają tzw. efektowi pierwszego przejścia, tzn. że do krwioobiegu dociera ułamkowa część podanej dawki, mówi się o ok. 2%. Niemniej te 2% (które odpowiada za skuteczność środka) po dotarciu do krwioobiegu ma szansę być wydalane z moczem. Prawdą jest jednak również, że po to stworzono plastry antykoncepcyjne, by wątrobę ominąć. Środek dostaje się najpierw do krwi i dopiero z krwią dociera do wątroby. Może również wydalać się z moczem. Nie sposób stwierdzić na podstawie tej informacji na ile można mówić o "tonach hormonów" i zanieczyszczeniu środowiska. Wypadałoby zobaczyć wyniki badań. Trzeba tu jednak wziąć pod uwagę skalę zjawiska (antykoncepcję hormonalną stosuje codziennie 80 mln kobiet, głównie w krajach rozwiniętych). I nie da się ukryć, że uczciwość wymagałaby zamieszczanie na ulotce dołączanej do leku jasnej informacji o wszystkich mechanizmach działania i ich konsekwencjach.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona