Kard. Francis George obchodził 50. rocznicę święceń kapłańskich. W chicagowskiej katedrze zgromadzili się wokół jubilata przedstawiciele całego Kościoła Stanów Zjednoczonych. Od kilkudziesięciu lat hierarcha ten ma bowiem znaczący wpływ na rozwój katolicyzmu w tym kraju.
„Nigdy nie myślałem, że będę arcybiskupem czy w ogóle biskupem, ani że pięćdziesiątą rocznicę święceń kapłańskich będę obchodził w katedrze Świętego Imienia w Chicago” – powiedział kard. George w homilii. I nie były to słowa zdawkowe. Jako misjonarz oblat Maryi Niepokalanej kard. George, mimo że urodził się w Chicago, nie ukończył tu seminarium duchownego. Jak wyznał w jednym z wywiadów, jego ojciec nie chciał, by został on księdzem. „Jeśli masz już jednak nim być, to bądź przynajmniej porządny” – wspomina hierarcha słowa swego ojca.
Najbardziej znanym powiedzeniem kard. George’a, popularnym również poza granicami Stanów Zjednoczonych, są słowa: „Ja umrę w łóżku, mój następca umrze w więzieniu, a jego następca zginie śmiercią męczeńską na oczach społeczeństwa”. W wypowiedzi tej, powtarzanej wbrew woli autora jako proroctwo, brakuje, jak zauważa kard. George, dalszej części jego myśli. Brzmi ona: „Następca biskupa-męczennika zajmie się zbieraniem kawałków potłuczonego społeczeństwa”. Hierarcha znany jest także jako człowiek głębokiej wiary. Jak sam twierdzi, „najciekawsze rozmowy na świecie, to te przeprowadzone w konfesjonale”.
Archidiecezja Chicago, którą od 1997 r. kieruje kard. Francis George, jest jedną z największych diecezji w USA. Liczy 356 parafii służących ponad dwu milionom wiernych.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.