Wiązanie problemów z nominacją nowego biskupa warszawskiego z zawartością archiwów IPN jest kolejnym sygnałem, że przeszłość Kościoła katolickiego nie może pozostać w cieniu niewiedzy.
Nie wiem, czy bp Stanisław Wielgus naprawdę otrzymał propozycję objęcia archidiecezji warszawskiej. Nie wiem, czy się zgodził czy odmówił. Nie wiem, czy to on zostanie metropolitą warszawskim czy ktoś inny. I nie wiem, kiedy nastąpi nominacja następcy kard. Jozefa Glempa. Coś jednak wiem. Wiem, że po raz kolejny w ważnej dla Kościoła w Polsce chwili odzywa się historia. Nie jest to rechot historii. To groźny pomruk z mroku. Przyznaję, że z dużą rezerwą podszedłem do rewelacji jednej z włoskich gazet, która podała nazwisko bpa Wielgusa jako następcy kard. Glempa. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że ważnych dla siebie wiadomości polscy katolicy powinni szukać we włoskich dziennikach. Z rezerwą również podszedłem do analiz zamieszczonych przez szereg polskich pism w związku z zapowiadaną przez Il Giornale decyzją. Wyciągane przez publicystów wnioski na temat wizji Kościoła w Polsce, jaką miałby w ten sposób promować Benedykt XVI, wydały mi się zarówno przedwczesne, jak i nie do końca trafione. Z pewnością w Watykanie zdają sobie sprawę ze znaczenia oczekiwanej nominacji metropolity warszawskiego. Myślę jednak, że na kształt Kościoła w naszej Ojczyźnie wpływa każda decyzja personalna, a zwłaszcza każda nominacja biskupia. Kościół katolicki w Polsce nie jest monolitem, a tym bardziej nie jest jakąś scentralizowaną organizacją, w której o wszystkim decyduje przywódca. Nie tylko ze względów historycznych poszczególne polskie diecezje są bardzo zróżnicowane, mają inne problemy do rozwiązania, różnią się stopniem zaangażowania wiernych w życie wspólnot, formami pobożności, rodzajem duchowości. Tworzą niezwykle bogatą mozaikę, wymagającą różnych pasterzy, czy - jak wolą mówić publicyści – przywódców. Wiązanie problemów z nominacją nowego biskupa warszawskiego z zawartością archiwów IPN jest kolejnym sygnałem, że przeszłość Kościoła katolickiego nie może pozostać w cieniu niewiedzy. Trzeba ją poznać i uczciwie pokazać. Nie można tego robić w atmosferze sensacji, rzucania pojedynczych nazwisk, mnożenia zagadek i domysłów. Trzeba i – jak pokazał bp Wiktor Skworc – można pokazywać historię Kościoła szczerze, nie tylko ujawniając słabości poszczególnych ludzi, ale również ich trudne zmagania z obrzydliwym i nieludzkiem systemem, który w wierzących i w Kościele upatrywał największego wroga. Nie służy dobru polskich katolików sytuacja, w której informację o tym, że teczka w IPN-ie jest powodem odmowy przyjęcia nominacji przez jakiegoś hierarchę podaje pismo, które słynie z publikacji tekstów antykościelnych. Bp Skworc dowiódł, że o najboleśniejszych sprawach możemy rozmawiać w Kościele. Prawdę o nim świeckie media podawały za kościelną gazetą. Niestety, zwykle nawet nie jest odwrotnie. Najczęściej kościelne media zmuszone są do komentowania lub przemilczania pomówień, plotek i domysłów upowszechnianych przez media komercyjne. A szansa na dojście do prawdy jest wtedy bliska zeru.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.