Emigracja jest dla Polski poważnym problemem. Nie można go lekceważyć.
Z tygodniowym opóźnieniem odczytany został w polskich kościołach list episkopatu o emigracji. List, w którym padają wielkie liczby i padają też poważne diagnozy. A nawet oskarżenia. Około 15 milionów osób na świecie przyznaje się obecnie do polskiego pochodzenia. Ilu jednak z Polską się identyfikuje? Pytanie dotyczy nie tylko tych z dawnych fal emigracji, które skrupulatnie wymienili biskupi. Pytanie dotyczy także tych, którzy opuścili Polskę w ostatnich kilku latach lub miesiącach. A odpowiedzi, jakie można usłyszeć, nie nastrajają optymistycznie. Stopień identyfikacji z Ojczyzną sporej grupy z nich jest mały, a nawet żaden. To się wyraża nie tylko w błyskawicznym sprowadzaniu do kraju emigracji najbliższych osób. To się wyraża w likwidowaniu w Polsce wszystkiego, co mogłoby ich z krajem urodzenia łączyć. A także w takiej na pozór drobnostce, jak sprowadzanie swoich ulubionych zwierząt (psów, kotów itp.). Ci ludzie nie chcą do Polski wracać. Czy dlatego, że hołdują zasadzie „moja ojczyzna jest tam, gdzie jest mi dobrze”? Niekoniecznie. Bardzo często dlatego, że czują się przez swoją Ojczyznę lekceważeni, odrzuceni, wykluczeni. Biskupi w swym liście przypominają, że w latach osiemdziesiątych ówczesne komunistyczne władze namawiały i zmuszały członków intelektualnej elity narodu do emigracji. Nie ma wątpliwości, że te praktyki zasługują na negatywną ocenę. Warto jednak zwrócić uwagę, że jeszcze niedawno jako sukces rządu w wolnej Polsce nagłaśniane było otwieranie rynków pracy dla tysięcy Polaków w kolejnych państwach Unii Europejskiej. Minęło zbyt mało czasu, aby dokonać oceny skutków tego typu polityki, warto jednak pamiętać o wszystkich motywacjach obecnej fali emigracji. Istnieją różne poglądy na temat tworzenia enklaw narodowych i religijnych dla emigrantów. Także w Kościele katolickim. Niektórzy uważają, że trzeba emigrantom tworzyć namiastkę ich krajów rodzinnych i że ośrodki związane z wyznawaną wiarą znakomicie się do tego nadają. Nie brak jednak takich duszpasterzy na Zachodzie, którzy są zwolennikami jak najszybszej integracji nowych przybyszów i zamiast tworzenia dla nich na przykład duszpasterstw polonijnych woleliby, aby Polacy aktywnie włączali się w życie istniejących tam od dawna wspólnot katolickich. Każde z tych rozwiązań ma zalety i wady. Czas pokaże, co jest lepsze. Emigracja jest dla Polski poważnym problemem. Nie można go lekceważyć. Warto jednak zastanowić się, czy zamiast zastanawiać się nad sposobami jak najdłuższego utrzymywania więzi z wyjeżdżającymi rodakami nie podjąć skutecznych działań na rzecz zmniejszenia liczby tych, którzy Ojczyznę opuszczają. A jeśli już nie zamiast, to przynajmniej równolegle. Kościół z pewnością ma w tej materii ważną rolę do odegrania.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.