22 stycznia mają się rozpocząć w Genewie rokowania na temat przyszłości Syrii. Wciąż nie jest jasne, kto weźmie udział w tym spotkaniu i jaki będzie jego finał.
RW: Odnosimy wrażenie, że ta wojna bardzo się zmieniła w ostatnim czasie. Dowiadujemy się o obecności w Syrii bojowników z zagranicy, którzy mówią innymi językami, na przykład po czeczeńsku. Wydaje się, że do Syrii przyjechali różni muzułmańscy radykałowie, zmieniają charakter i kierunek tej wojny. Poświadczają to różni świadkowie. Jaką rolę mogę w tej sytuacji odegrać chrześcijanie, którzy zawsze byli tam czynnikiem sprzyjającym równowadze?
Ks. G. Sahoui: Jest mi trudno wypowiadać się na ten temat. Chrześcijanie, jak wszyscy inni ludzie dobrej woli chcą tylko pokoju. Również nas to dziwi, że tylu obcokrajowców przybyło do Syrii, by walczyć na naszej ziemi. A zatem nie jest to już wojna między Syryjczykami, lecz wojna regionalna, międzynarodowa. Jest wielu graczy, różne kraje, które mają w tej wojnie swoje interesy. Teraz już widzimy, do czego może prowadzić nienawiść. Jeśli rzeczywiście komuś zależy na pomyślnym zakończeniu tego konfliktu, to dlaczego ściąga tych wszystkich bojowników z zagranicy. Jeśli ktoś rzeczywiście myśli o pokoju, to musi przystąpić do dialogu, a nie walczyć.
RW: Również wspólnota międzynarodowa ma z tego powodu wielkie problemy. Widzieliśmy, ile razy odkładano rokowania Genewa 2. Dziś rozmawiamy niemal w przededniu tego szczytu. Jakie nadzieją wiążą z nim mieszkańcy Syrii?
Ks. G. Sahoui: Trudno powiedzieć, choć jest to ważne pytanie. Nie tracimy nadziei. Mamy nadzieję, że najpierw porozumieją się same ugrupowania rebelianckie, aby mogły przystąpić do dialogu. Mamy nadzieję, że ten szczyt zostanie dobrze przygotowany, bo bez właściwego przygotowania trudno będzie podjąć jakikolwiek dialog. Bardzo pragniemy, by wszystkie strony konfliktu i wszystkie kraje zaangażowane w ten konflikt doszły do porozumienia i zakończyły tę wojnę. Dość już było przelewu krwi, dość ofiar. Trzeba pomyśleć o zwyczajnych ludziach, ich zniszczonych domach, tak wielu sierotach. Trzeba zobaczyć tę tragedię, przyjrzeć się sytuacji w terenie, popatrzeć na ludzi. To musi być punkt wyjścia. Czy warto było robić to wszystko, by zmienić reżim, prezydenta? My chcemy pokoju.
RW: Ksiądz jako Syryjczyk pochodzący z Damaszu, ale żyjący w Homs, jak postrzega nastroje mieszkańców? Jest jeszcze nadzieja na pokój, czy raczej zwątpienie?
Ks. G. Sahoui: Jedno i drugie. Nie jest łatwo zachować nadzieję w takich czasach. Ale wciąż jeszcze są ludzie, którzy zachowali w sobie nadzieję. My staramy się abstrahować od całego sporu politycznego i pomagać po prostu ludziom, którzy żyją w terenie. Staramy się odpowiadać na ich konkretne potrzeby. I to nam daje nadzieje. Nie chcę wchodzić w kwestie polityczne, ale muzułmańskie ugrupowania fundamentalistyczne chcą zaprowadzić islam w jego najstarszej formie. Sami muzułmanie obawiają się tych ekstremistów..
RW: Bo Syria zawsze była krajem, w którym współistniały różne religie, nieprawdaż?
Ks. G. Sahoui: Więcej, Syria była znana z otwartości na obcokrajowców. Teraz te ugrupowania chcą być jeszcze bardziej radykalne niż islam za czasów Mahometa. Na przykład w niektórych regionach chcą zburzyć wszystkie kościoły chrześcijańskie, które zostały wybudowane po Mahomecie. Godzą się tylko na te, które są starsze niż islam. Muszę powiedzieć, że jestem tym zaszokowany. Nie jest to islam, który znałem wcześniej.
RW: Według szacunków CIA ten konflikt, jeśli nie zakończy się teraz, może się ciągnąć jeszcze przez kilkanaście lat. Czy to niebezpieczeństwo wieloletniego konfliktu rzeczywiście istnieje?
Ks. G. Sahoui: Tak. Wiemy, jaka jest natura człowieka. Bez Boga miłości, bez miłości bliźniego można walczyć w nieskończoność, by chronić własne interesy, by chronić się przed innym, by coś zdobyć, by nad kimś zapanować. Taka jest rzeczywistość człowieka bez Boga. Modlimy się jednak, aby mediacje objęły wszystkie te ugrupowania, wszystkie strony konfliktu. Mamy już dość tej wojny, dość przelewu krwi. Chcemy negocjacji, chcemy pokoju. Widzieliśmy tyle trupów, tyle ofiar. Dość już tego.
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.