Nie wiem jak jasno rozdzielić sprawy wiary i polityki. Wydaje mi się, że jedynym wyjściem jest pozostawienie tego rozróżnienia tym, którzy głos w takich czy innych sprawach zabierają.
Czy da się rozdzielić wyznawaną wiarę od życia zgodnego z jej wymogami? Nie. Realizowanie wskazań Ewangelii należy do istoty chrześcijaństwa. To dlatego codziennie u kratek konfesjonału klękają świadomi swoich mniejszych czy większych niewierności wyznawcy Chrystusa. Wiarę i uczynki może rozdzielać tylko ten, dla którego wiara jest jedynie intelektualnym przyjęciem pewnej prawdy. Gdy ma się świadomość, że w rzeczywistości jest ciągłym powtarzaniem Bogu swojego „tak”, ów podział jest niemożliwy. Co do tego nikt raczej nie ma większych wątpliwości. Problem pojawia się, gdy ktoś zaczyna uświadamiać, iż moralność ma wymiar nie tylko osobisty, ale także społeczny. Wiem jakie zdziwienie wywoływałem podczas katechezy, gdy w kontekście przykazania „nie kradnij” poruszałem takie problemy, jak godziwa płaca, sprawiedliwe podatki czy ochrona środowiska. Wielu dopiero wtedy uświadamiało sobie, że tego rodzaju zagadnienia to nie tylko kwestia takich czy innych rozwiązań prawnych, ale także moralności. To dlatego powtarzana co jakiś czas opinia „Kościół nie powinien mieszać się do polityki” budzi we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony sam nie lubię, gdy problemy społeczne stają się główną treścią kazania. Co więcej, oburzam się, gdy słyszę gdy ksiądz namawia mnie do głosowanie na tego czy innego polityka. Z drugiej boję się sprowadzenia całej chrześcijańskiej moralności do spraw osobistych i relacji z najbliższymi. Łatwo w takich razach – jak powiedział Jezus - przecedzić komara a połknąć wielbłąda. Czy chrześcijanin może milczeć, gdy w majestacie prawa pozbawia się nienarodzonych prawa najbardziej podstawowego? Prawda, w ewangelicznej scenie sądu ostatecznego nie napisano: „Mordowali Mnie, a tyś nie stanął w mojej obronie, tylko gadał o społecznych kompromisach”. Tylko co z tego? Chrześcijanin nie może pozwalać na żadną zbrodnię. Tym bardziej, kiedy zabija się bezbronnych. To najbardziej jaskrawy przykład pokazujący, iż to, co zwykliśmy uważać za politykę, w gruncie rzeczy bywa ważnym problemem moralnym, w obliczu którego chrześcijaninowi nie wolno milczeć. A takich spraw jest więcej. Otwarte w niedziele supermarkety to nie tylko kwestia takich czy innych zysków ich właścicieli i budżetu państwa. To także odebranie ludziom możliwości sensownego świętowania, wzniesienia myślenia ponad sprawy codzienne. Traktowanie jednej grupy społecznej jak niewolników, mających spełniać zachcianki innych, nie może być tylko sprawą polityków i ekonomistów. Podobnie jest ze strajkiem w służbie zdrowia. Można się zgadzać lub nie z tezą, że potrzebuje ona głębokich reform. Tylko że lekarze nie uderzyli w państwo (w takim wypadku mogliby np. odmówić płacenia podatków), ale w pacjentów. Przedłużający się strajk rodzi poważne pytania o moralność odmowy leczenia kogoś, komu co miesiąc zabiera się z pensji na ten cel całkiem sporą sumę. Tak naprawdę niektóre problemy sięgają jeszcze głębiej. Czasem samej struktury państwa. Jeśli na przykład ponad 80% z każdej złotówki przeznaczonej na pomoc ubogim trzeba wydać na administrowanie tą pomocą, to trzeba tę sytuację jak najszybciej zmieniać, a nie sankcjonować chory układ. Niestety, chrześcijanom dziś często brakuje umiejętności wzniesienia się ponad przyzwyczajenia. Zdają się nie dostrzegać, że nie ta czy inna ideologia jest istotna, ale autentyczne dobro społeczeństwa i pojedynczego człowieka. Nie wiem jak jasno rozdzielić sprawy wiary i polityki. Wydaje mi się, że jedynym wyjściem jest pozostawienie tego rozróżnienia tym, którzy głos w takich czy innych sprawach zabierają. Chcąc z góry ustalić o czym mogą, a o czym nie powinni mówić biskupi czy kapłani łatwo spowodować, że nie będą zabierali głosu tam, gdzie jest to bardzo potrzebne. Wiem, bycie chrześcijaninem to znacznie więcej niż doraźne rozwiązania gospodarcze społeczne czy prawne. Uważam, ze osobisty kontakt każdego wierzącego z Bogiem jest fundamentem prawdziwej wiary. Ale boję się, ze w dzień sądu mógłbym usłyszeć: „Krzywdzili mnie, a tyś pisał o potrzebie adoracji Najświętszego Sakramentu”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.