Jest skuteczna broń, jedyna, jaką chrześcijanie wszystkich wieków pokonywali światowe zagrożenia.
„To nieprawda, że prawdziwych świąt nie ma bez choinki. Prawdziwe święta są tylko z telewizorem”. Takie zdanie przez całą Wigilię wisiało na głównej stronie wielkiego polskiego portalu internetowego. Robi się chłodno… Nie. Nie należy się oburzać na laickość i wrogość do chrześcijaństwa ze strony redaktorów tej witryny. Bo to zdanie, niezależnie od intencji, jakie przyświecały tym, którzy je zamieszczali, w rzeczywistości jest wielką przestrogą. Dla nas. Dla tych wszystkich, którzy stawiają choinkę, kupują prezenty, łamią się opłatkiem, zasiadają do wigilijnego stołu, śpiewają kolędy, idą do kościoła nie dlatego, że taka jest tradycja, lecz dlatego, że chcą świętować niesłychanie ważne w dziejach ludzkości wydarzenie, nazywane potocznie Bożym Narodzeniem, a bardziej teologicznie Wcieleniem Bożego Syna. Denerwujemy się, gdy słyszymy o galopującej dechrystianizacji wielu społeczeństw. Czujemy zagrożenie. Reakcje są różne. Jedni chcą się jakoś przed nim bronić i próbują zbudować wielką, niezdobytą twierdzę, w której mogliby się zamknąć i tam, bezpieczni przed światem, toczyć bezpieczne, „chrześcijańskie” życie. Inni planują niemal zbrojne krucjaty, odsądzając wszystko, co niekatolickie i niepatriotyczne, od czci i prawa do istnienia. A przecież jest rzeczywiście skuteczna broń, jedyna, jaką chrześcijanie wszystkich wieków pokonywali światowe zagrożenia. Tą bronią było, jest i będzie świadectwo zgodnego z Ewangelią życia. Okrzyk starożytnych pogan o pierwszych chrześcijanach „Patrzcie, jak oni się miłują” jest największą pochwałą, jaka mogła się zdarzyć. Ten okrzyk wielokrotnie był powtarzany w dziejach chrześcijaństwa. I gdy on brzmiał, nikt nie mówił o kryzysie wiary, o epoce postchrześcijańskiej, ani nie musiał z przerażaniem w oczach wyliczać licznych zagrożeń, jakie wrogi świat przygotował, aby zniszczyć Kościół. Nauczyliśmy się przeżywać Boże Narodzenie w atmosferze sielankowej, szczebiotliwej, zdziecinniałej. A przecież świętujemy fakt niebywały. Boży Syn stał się człowiekiem i zamieszkał pośród nas po to, aby dokonać dzieła zbawienia. Chrystus narodził się jako Dzieciątko, ale nie pozostał nim przecież na zawsze. Bardzo szybko dorósł. Dopóki chrześcijanie będą się ograniczać do głaskania małego Jezuska po główce i strojenia słodkich min nad Jego żłóbkiem, dopóty nie będzie prawdziwych świąt bez telewizora. Choćby uważali się za najbardziej katolickich katolików i chrześcijańskich chrześcijan na świecie. I pod wigilijnym obrusem mieli sianko, które jako marketingowy gadżet dołączone było do wszystkich możliwych gazet.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.