Reklama

Wierzący, praktykujący inaczej

Praktykuję, ale nie chodzę na Mszę - twierdzi spory odsetek francuskich katolików. Brzmi to tak zaskakująco, że pierwszym odruchem regularnie uczestniczącego w niedzielnej Eucharystii katolika z Polski będzie oburzenie. Gdy jednak się nad sprawą zastanowić nie jest to już tak oczywiste.

Reklama

Myślę, że nasze oburzenie wynika z faktu, iż przyzwyczailiśmy się mianem „praktykujących” określać te osoby, które uczestniczą w niedzielnej Mszy i się spowiadają. Tymczasem chodzenie na spotkania grupy parafialnej czy inne niż Msza nabożeństwa jest jakaś formą praktyk religijnych. A że ktoś lekceważy kościelne przykazanie nakazujące uczestnictwo w świątecznej Eucharystii, to już inna sprawa. Nie jest to oczywiście dobre. Pierwsi chrześcijanie mieli tak mocne poczucie wartości Eucharystii, że dawali się za nią zabić. Często właśnie z powodu tych wspólnych spotkań na Łamaniu Chleba w ogóle ich jako chrześcijan rozpoznawano. Bez tego pozostaliby w ukryciu i nikt by ich na śmierć nie skazywał. Nie pomoże jednak biadolenie, że ludzie nie chodzą na niedzielną Msze. Słusznym wydaje się – jak radzą francuscy księża czy teologowie – poszukiwanie nowych form religijnych praktyk. Z czasem mogą one doprowadzić do odkrycia wartości Eucharystii. Bo przecież jest to spotkanie nie tylko ze wspólnotą braci i sióstr w Chrystusie, ale z samym Bogiem. Bogiem obecnym nie tylko w zgromadzonym ludzie Bożym, w Słowie, ale realnie obecnym pod postaciami Chleba i Wina. Warto troszczyć się wszelkimi sposobami, by ci, którzy uważają się za chrześcijan, nie zapomnieli o słowach swojego Mistrza: „Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie” (J 6, 53). Myślę, że jeśli dziś wielu wierzących w Chrystusa nie chodzi na niedzielną Eucharystię, to jest to nie tylko wina niezrozumienia istoty tego, co się tam dzieje. Zbyt często jawi się ona wierzącym jako mało zrozumiały i nudny rytuał. Chyba za mało dbamy, by była prawdziwym świętem, prawdziwym spotkaniem z Bogiem i ludźmi. Nie zachęcam wcale do wydziwiania. Wystarczy, jeśli każda liturgia będzie po prostu dobrze przygotowana. Ksiądz musi mieć świadomość, że odprawia ją dla ludzi, nie dla siebie. Z biegiem czasu to, co było głównie kłopotem – np. znalezienie dobrych lektorów czy ochotników do procesji z darami – staje się dobrą rutyną, dzięki której celebracja zyskując piękno, przestaje razić sztucznością. Nade wszystko zaś zadbałbym o piękny śpiew. Bo każda Eucharystia powinna być przedsmakiem nieba. Dobry organista, prowadząca śpiew, (a nie występująca) schola, sensowny dobór pieśni, uczenie nowych, to naprawdę podstawa. W dobie niezliczonych muzycznych zespołów zapomnieliśmy o wspólnototwórczej roli wspólnego śpiewu. Inaczej przeżywa się Eucharystię, gdy wszyscy jej uczestnicy mogą współtworzyć jej piękno, gdy wraz z melodią płynącej z setek gardeł pieśni i serca łatwiej kierują się ku Bogu. Niestety, wspólny śpiew bywa zbyt często jedynie kłopotliwym dodatkiem do Mszy. A szkoda. Praktykuję, ale nie chodzę na Mszę? Zmieńmy to. Niech za jakiś czas powiedzą: praktykuję, dlatego chodzę też na Mszę. Od autora Wypowiadających się w dyskusji po moim ostatnim komentarzu zachęcam do przeczytania moich wyjaśnień. Nie od razu, ale odpowiedziałem na zadane mi pytania

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
1°C Sobota
dzień
2°C Sobota
wieczór
0°C Niedziela
noc
1°C Niedziela
rano
wiecej »