Reklama

Krach na giełdzie a krach w sumieniu

„Żyj w pokorze, bo nie możesz chwalić się tym, co pochodzi od samego Boga, a nie od ciebie, ani przewidzieć, do jakiej głębi uniżenia i ogołocenia Bóg chce doprowadzić cię jutro (...)". To słowa Pierre Marie Delfieux, założyciela Wspólnot Jerozolimskich. Idealne na czas kryzysu finansowego.

Reklama

„Ekonomia traci głowę, kiedy staje się celem sama w sobie i kieruje się wyłącznie dążeniem do jak największego zysku”, napisali francuscy biskupi. Z kolei dyrektor Katolickiej Akademii Społecznej w Austrii ostro skrytykował działalność giełdy, która „stała się kasynem”, gdzie fortuny osiąga się przez spekulacje, na których tracą najubożsi. Czy to potępienie kapitalizmu? A może nawet zapowiedź triumfu socjalizmu? Ani jedno, ani drugie. Kapitalizmu piętnować nie ma sensu, bo przedsiębiorczość ludzka i pomysłowość zasługują tylko na pochwałę. Z kolei utopia socjalizmu, wbrew jej „ewangelicznym” interpretacjom, nie ma nic wspólnego z rzeczywistą równością ludzi. Problem polega na tym, że ludzie tracą zaufanie do kapitalizmu z powodu jego wynaturzenia. Wielu ideologów skrajnego liberalizmu gospodarczego alergicznie reagowało na wszelką ingerencję państwa w wolny rynek. Tylko że brak jakichkolwiek regulacji i nadzoru finansowego kończy się właśnie tak, jak w USA. Wygrywają spekulanci, tracą prawdziwi przedsiębiorcy. To nie kapitalizm. Ale problem jest głębszy. Myślę o tym coraz bardziej, kiedy słyszę o milionerze, który po stracie fortuny rzucił się pod pociąg w Londynie. W Kalifornii mężczyzna, który własne splajtował, najpierw zabił własną rodzinę, a na końcu siebie. Jakby dając świadectwo, że wraz z pieniędzmi, ulokował na swoim koncie całą miłość i uczucia. Jeśli wyparowało konto, nie ma dla kogo (czego) dalej żyć. Można się załamać, tracąc fortunę. Ale samobójstwo popełnia tylko ktoś, dla kogo fortuna była wszystkim. Kolejny raz życie samo potwierdza ewangeliczną prawdę. Ubóstwo nie musi oznaczać nędzy. Znam człowieka, któremu nie najgorzej się powodzi. Ale każdą kolejną rzecz kupuje z lekkim drżeniem. Nie z obawy o wypływ kasy z konta. Przyznał wprost, że „boi się posiadać”. Nawet plany, które robi na przyszłość, naznaczone są tą obawą, że trzeba ciągle o coś zabiegać, coś nowego posiadać. Jest chyba wolny od zgubnych przywiązań. Jakby czuł to, co napisał wspomniany na początku br. Delfieux: nie jestem w stanie „przewidzieć, do jakiej głębi uniżenia i ogołocenia” Bóg może doprowadzić mnie jutro.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
0°C Czwartek
noc
0°C Czwartek
rano
3°C Czwartek
dzień
3°C Czwartek
wieczór
wiecej »