Chyba się starzeję. Normalnie wapniak się ze mnie zrobił niemożliwy. Już nawet dźwięki AC/DC z komórki ministranta na kolędzie mi przeszkadzają.
Nareszcie kolęda. Wstyd się przyznać, ale od wielu lat księdza nie przyjmowałem w domu. Nie dlatego, że koperty było szkoda. Po prostu dom przez lata był ruchomy i adresy się zmieniało co chwilę. A jak już udało się na chwilę zatrzymać, to wyjazdy służbowe akurat w dniu wizyty duszpasterskiej przypadały. W każdym razie lata wyłączenia ze świątecznego zwyczaju zrobiły swoje. I kiedy w końcu udało mi się być u siebie w odpowiednim czasie, okazało się, że wiele się zmieniło. Skoczyłem kilka pięter wyżej, żeby księdza poprosić o wizytę przed 16, bo na Mszę o 16.30 miałem zamówioną intencję. Natknąłem się na wychodzących akurat z mieszkania ministrantów. Jeden duży, drugi mały. Młodszy wpatrzony w starego wygę. Wchodzą do następnego mieszkania i śpiewają kolędę. Po dźwiękach poznaję, że przesłuchania w parafii raczej nie przeszli. Może dlatego urywają w połowie refrenu i szybko wychodzą z ciastkami i małym co nieco w puszce. Zagaduję, czy przyjdą do mnie wcześniej. - Nie ma sprawy, tylko księdza jeszcze zapytać - zapewnia starszy. Młodszy patrzy z podziwem, jak jego idol wyciąga swoją wypasioną komórę i uruchamia kolejne pliki. Chyba na dwóch piętrach słychać mocne dźwięki mojego ulubionego dawniej AC/DC. Wow, a za chwilę leci Metallica, więc normalnie łezka się kręci w oku. Tylko...zaraz, zaraz...dlaczego mnie to irytuje? – Ale u mnie na piętrze nie będziecie tego puszczać? – stawiam sprawę jasno. – Nie, nie, jasne, że nie – zapewnia mnie chłopak i szybko wyłącza koncert. Też latałem przed laty z kumplami po piętrach. To było zawsze wielkie święto dla braci ministranckiej. Nie tylko z powodu „małego co nieco” w puszce, które potem zamieniało się w wycieczki dla ekipy parafialnej. Albo i „co nieco” w kieszeni, jeśli mieszkaniec wyraźnie zaznaczał, że to dla mnie, a nie dla wspólnej kasy. To był czas, który rzeczywiście spędzaliśmy ze sobą. Owszem, na wygłupianiu się, robieniu kawałów, komentowaniu co kto w domu śmiesznego ustawił... ale zawsze była jakaś wymiana: słów, chichotów, żartów. Była komunikacja. Nawet jeśli jeden był duży, a drugi mały. Tegoroczna kolęda pokazała mi, że wiele się zmieniło. Jeden wpatrzony w swoją wypasioną komórę, delektujący się swoją „dyskografią” i rzeczywiście niezłą jakością dźwięku. I nie martwiący się, czy innym dokoła podoba się ta muzyka i czy w ogóle pasuje do kolędowej atmosfery. A drugi ministrant – skazany tylko na podziw dla wypasionego kumpla. Ksiądz z chłopakami rzeczywiście przyszedł do mnie wcześniej. W mieszkaniu kolejne zdziwienie, tym razem chłopaków. Bo wystrój to żaden wypasiony krzyż z wypasionymi lichtarzami, tylko mała ikona krzyża plus skromna, ledwie tląca się świeczka. Normalnie taaakie oczy. Cóż, u mnie tez się sporo zmieniło... P.S.: Chłopaki wyszli na zewnątrz i chwilę stali w ciszy. Przecież obiecali, że na moim piętrze AC/DC nie będzie. No i nie było. Po kilku minutach usłyszałem głośne dźwięki Metalliki.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.