Dlaczego biskupi katoliccy nie wsparli minister Magdaleny Środy w jej walce z seksistowskimi reklamami Ery? - zastanawia się Jarosław Makowski - publicysta, członek zespołu Krytyki Politycznej.
Niestety, papieskie teksty mają niewielki wpływ na zmianę stereotypów. To dlatego, gdy w 2003 r. rząd zaproponował, by Episkopat spotkał się ze środowiskami feministycznymi i porozmawiał z nimi w ramach Komisji Wspólnej, strona kościelna odrzuciła ten pomysł. Biskupi argumentowali, iż "środowiska feministyczne są tak mocno obecne w mediach, że ich stanowisko jest nam dość dobrze znane". Zdziwienia decyzją biskupów nie kryła wówczas publicystka "Tygodnika Powszechnego" Józefa Hennelowa. W felietonie pod znamiennym tytułem: "Myślenie (poważnie) życzeniowe" ("Tygodnik Powszechny" nr 50 z 2003 r.) przekonywała, że takie spotkanie mogłoby być "prawdziwą rozmową duszpasterską, czyli taką, gdzie poszukuje się człowieka, a nie ściga go albo załatwia odmownie. Zupełnie inaczej niż parę pamiętnych programów telewizyjnych na ten temat, gdzie obrońcami wartości podstawowych czynili się dość prymitywni fanatycy, dbający tylko o to, by nie stracić okazji do kolejnej manifestacji swojego zgorszenia". Niestety, zamiast rozmowy duszpasterskiej wciąż pojawiają się oskarżenia. Ostatnio dołączył do nich prymas Polski kard. Józef Glemp, który w obecności 200 tys. wiernych, którzy zjawili się na Jasnej Górze, tak demaskował intencje ruchów feministycznych: "Dla szczęścia kobiet wcale nie trzeba zaczynać od burzenia struktur społecznych, trzeba natomiast dostrzegać godność kobiety. Czymże są ruchy feministyczne o charakterze politycznym, jak nie wyzyskiem kobiet przez same kobiety dla władczych pomysłów mężczyzn?" (cyt. za "Gazetą" z 16 sierpnia br.). Trudno ignorować wątpliwości tych, którzy uważają, że feministki i biskupi to dwa różne światy, a znalezienie wspólnego języka między nimi graniczy z cudem. To jednak nie zmienia faktu, że obowiązek promowania kultury rozmowy spoczywa na Kościele jako silniejszym partnerze dialogu. Dialog z ideologicznymi przeciwnikami nie tylko, że jest możliwy, ale konieczny. A to dlatego, że - jak przekonuje znany i ceniony także w kręgach katolickich kanadyjski filozof Charles Taylor - współczesna demokracja rodzi wrogości i antagonizmy, na których żerują najbardziej ponure i skrajne ruchy polityczne. Dlatego Taylor angażuje się w działania mogące dostarczyć społeczeństwu kanadyjskiemu rozrywanemu przez rozmaite "wojny kulturowe" brakującego kontekstu dialogicznego. Jak to robić? Posłuchajmy Taylora: "Organizuje się np. spotkania polityków różniących się w kwestii aborcji. Po długich rozmowach okazuje się, że żadna ze stron, czyli także strona liberalna, bynajmniej nie traktuje aborcji lekko, więc zwolennicy ruchu Pro Life mogą się naocznie przekonać, że nie mają do czynienia z pogardliwym lekceważeniem kwestii życia, a jedynie z inną koncepcją wartości życia. Z drugiej zaś strony liberałowie przekonują się, że etyczna powaga w stosunku do aborcji, jaka cechuje działaczy Pro Life, może przybrać formę stanowczego zakazu. I też ich to wtedy znacznie mniej oburza. Przeciwnicy nie dochodzą do porozumienia, ale nie o to tutaj chodzi. Chodzi jedynie o to, by przestali się nawzajem demonizować" ("Europa", nr 24/2005). Dlaczego więc biskupi nie mogliby zaprosić organizacji kobiecych (nie tylko katolickich) na obrady Episkopatu, by wysłuchać argumentów drugiej strony?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.