Nie ma co udawać. Książkę Tadeusza Bartosia przeczytałem ponad dwa tygodnie temu. Już nawet uniosłem dłonie nad klawiaturą komputera, żeby coś o niej napisać, gdy nagle odkryłem, ze sytuacja jest niesłychanie trudna. Okazało się, że właściwie nie za bardzo mam o czym pisać.
Oczywiście, mogłem siąść i opisać moje rozczarowanie faktem, że nie znalazłem w dziele byłego dominikanina niczego, czego nie czytałbym gdzieś wcześniej. I to po polsku. Wszystkie te zarzuty i pretensje pod adresem zmarłego Papieża, którymi Bartoś zapełnił prawie sto osiemdziesiąt stron, poznałem bardzo dobrze w ciągu ostatniego dwudziestolecia, z jednymi się zgadzając, z innymi nie. Oczywiście mógłbym docenić fakt, że autor książki zebrał je w jednym, niezbyt wielkim tomie. Ale musiałbym wtedy zadać pytanie „Po co?”. I drugie: „Co z tego ma wynikać?” Bo nazywanie tego przeglądu „Analizą krytyczną” jest jednak działaniem mocno na wyrost. Oczywiście, zakładam, że rozdział poświęcony Opus Dei znalazł się w książce w charakterze żartu. Ale akurat niezbyt trafił w moje poczucie humoru. Podczas jego lektury uśmiechnąłem się kilka razy – z zażenowaniem. Do swady i pomysłowości „Kodu da Vinci” naprawdę bardzo daleko. Ważne, kto mówi W tej sytuacji o wiele ciekawsze okazało się to, co się wokół książki Tadeusza Bartosia działo. Inaczej mówiąc – jakie wywołała reakcje. Jeszcze zanim pojawiała się na półkach księgarń, odnotowałem dwie reakcje czynione najwyraźniej zaledwie na podstawie opublikowanego w Internecie „Wprowadzenia”. Obie nieprzychylne. Jedną była wypowiedź abp. Józefa Życińskiego, drugą niewielki artykulik w Naszym Dzienniku. Ale w obu można było dostrzec gotowość do potraktowania rzeczy z powagą. Gdy jednak książka się pojawiła w całości, zdarzyło się coś zaskakującego. Zapadła wokół niej medialna cisza. Odnoszę wrażenie, że była to cisza podobna do moich uśmiechów podczas lektury dziełka Bartosia – pełna zażenowania. Ta cisza trwała ponad tydzień, a w niektórych ogólnopolskich dziennikach trwa do dzisiaj. Wreszcie przerwana został trzema publikacjami: w Tygodniku Powszechnym, w Polityce i w Rzeczpospolitej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.