Justyna Kowalczyk zdobyła w Soczi drugi złoty medal zimowych igrzysk olimpijskich w karierze, co nie udało się wcześniej żadnemu polskiemu sportowcowi. Biegaczce narciarskiej z Kasiny Wielkiej w odniesieniu sukcesu nie przeszkodziła nawet złamana kość stopy.
Przed rozpoczęciem rywalizacji Kowalczyk była wymieniana jako jedna z faworytek. 31-letnia zawodniczka miała wówczas w dorobku cztery krążki igrzysk, sześć medali mistrzostw globu, cztery triumfy w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata oraz 30 zwycięstw w zawodach tego cyklu.
Wydawało się jednak, że jej plany i nadzieje dotyczące występu w kolejnej olimpiadzie zniweczy kontuzja stopy, o której poinformowała pod koniec stycznia (nie podała jednak dokładnie, kiedy nabawiła się urazu). W sobotnim biegu łączonym (7,5 km techniką klasyczną + 7,5 techniką dowolną) zajęła szóste miejsce, a dzień później podała, że prześwietlenie wykazało wielowarstwowe złamanie kości stopy. Nie zamierzała jednak rezygnować z dalszej walki.
Determinacja Kowalczyk przyniosła efekt w czwartek, gdy triumfowała w biegu na 10 techniką klasyczną. Po raz pierwszy wywalczyła medal igrzysk w tej konkurencji. Przed czterema laty przywiozła z kanadyjskiego Vancouver trzy krążki - złoto na 30 km techniką klasyczną ze startu wspólnego, srebro w sprincie w tym samym stylu oraz brąz w biegu łączonym na 15 km. W 2006 roku ponownie szczęśliwe okazało się dla niej 30 km, ale tym razem techniką dowolną. Wówczas w Turynie stanęła na najniższym stopniu podium.
Choć mówi o sobie, że jest leniwa, to w rzeczywistości uchodzi za tytana pracy. Jej przygoda z "nartkami" - jak sama je pieszczotliwie nazywa - rozpoczęła się dość późno. Miała 15 lat, gdy stawiała pierwsze kroki w biegach płaskich pod okiem nauczyciela wf Janusza Kałużnego. Kowalczyk podkreśla, że nie wie, jak to się stało, że zaczęła trenować biegi narciarskie, bo jest strasznym zmarzluchem.
"Ciągle było jednak lepiej i lepiej. To chyba pozwoliło mi je pokochać. Teraz nawet jak mam wolny dzień, to często mówię do trenera, że idę sobie pochodzić na nartach. Nie wyobrażam sobie bez nich życia" - powiedziała.
Jako dziecko wyróżniała się w ćwiczeniach fizycznych, ale długo nie chciała słyszeć, by zająć się sportem na poważnie.
Z perspektywy czasu oceniła, że cieszy się, iż miała normalne dzieciństwo i dopiero w wieku 15 lat zajęła się "na poważnie" sportem. "Zostałam wszechstronnie przygotowana przez wuefistów, a siłę zdobyłam pomagając rodzicom na roli. Na pewno to pomogło" - uważa.
Przeciwniczką wyczynowego sportu była także jej mama, która marzyła, by córka studiowała medycynę, choć humanistyczne zacięcie wskazywało, że bliżej jej do prawa. Pierwszy trener Stanisław Mrowca był jednak nieustępliwy, bo zobaczył w Kowalczyk diament do oszlifowania.
"Zacząłem uświadamiać rodzicom Justyny, że ma wielki talent i może w sporcie sporo zdziałać. W końcu postanowili, że jak córka zostanie mistrzynią Polski młodzików, to wówczas pójdzie do szkoły sportowej" - wspominał Mrowca, który przygotował dla niej specjalny plan treningów.
W klubie w Mszanie Dolnej brakowało pieniędzy i dlatego w końcu trafiła do szkoły sportowej w Zakopanem. Dość szybko zdobyła tytuł mistrzyni Polski juniorek, później seniorek i tak rozpoczęła się jej wielka kariera.
Od 1999 roku współpracuje z trenerem Aleksandrem Wierietielnym, który wcześniej zajmował się m.in. biathlonistą Tomaszem Sikorą.
9 grudnia 2001 roku zadebiutowała w zawodach PŚ. We włoskiej miejscowości Cogne w sprincie techniką dowolną zajęła 64. miejsce. Pierwsze punkty zdobyła 10 dni później - także w sprincie, ale techniką klasyczną, sklasyfikowano ją na 30. pozycji.
Jej karierę wstrzymało zamieszanie wokół leku, który miał pomóc na ból ścięgna Achillesa, a był przyczyną dwuletniej dyskwalifikacji za doping. Argumenty Kowalczyk i pomagających jej prawników sprawiły jednak, że karę zmniejszono do pół roku.
7 stycznia 2006 roku w estońskiej Otepaeae była trzecia na 10 km techniką klasyczną i po raz pierwszy "wbiegła" na podium zawodów PŚ. Półtora miesiąca później w Turynie została pierwszą polską medalistką olimpijską w biegach narciarskich.
W styczniu 2007 wygrała pierwsze zawody cyklu, bieg na 10 km "klasykiem". Kolejny historyczny krok w karierze wykonała w sezonie 2007/08, który zakończyła na trzecim miejscu w klasyfikacji generalnej.
W lutym 2009 roku szczęśliwy dla niej okazał się Liberec. W Czechach rywalizację w MŚ rozpoczęła od trzeciego miejsca na 10 km techniką klasyczną. W biegu łączonym i na 30 km stylem dowolnym była już nie do pokonania. Ukoronowaniem sezonu była Kryształowa Kula - została pierwszą w historii triumfatorką PŚ w narciarstwie klasycznym z kraju, który nigdy nie zorganizował zawodów PŚ.
Sezon 2009/10 to kolejne pasmo sukcesów. Wygrała po raz pierwszy prestiżowy Tour de Ski i ponownie sięgnęła po Kryształową Kulę. Finiszowa walka z Norweżką Marit Bjoergen w maratonie na 30 km i jej minimalne zwycięstwo na stałe weszły do historii polskiego sportu.
Następny sezon to "teatr dwóch aktorek". W mistrzostwach świata w Oslo lepsza okazała się Bjoergen, ale to Polka zapewniła sobie trzeci z rzędu triumf w klasyfikacji generalnej PŚ i po raz drugi wygrała Tour de Ski.
W sezonie 2012/13 Norweżka skupiła się na czempionacie w Val di Fiemme i wyjechała z Włoch z czterema złotymi i jednym srebrnym medalem. Kowalczyk ze srebrem, a upadek w finale sprintu na inaugurację imprezy śnić się jej będzie pewnie do końca życia. Po raz czwarty była najlepsza w Tour de Ski, a w marcu w Drammen przypieczętowała czwarte zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.
Kilkanaście dni temu wygrała po raz piąty z rzędu plebiscyt "Przeglądu Sportowego" i TVP na najlepszego sportowca 2013 r. Wcześniej nie udało się to nikomu.
Kowalczyk, mimo silnego charakteru, przyznaje się do chwil słabości. "Nie jestem maszyną, tylko człowiekiem. Czasami nie chce mi się wstać rano z łóżka. Zwłaszcza, gdy czeka mnie ciężki trening. Wtedy jednak sobie powtarzam, że to, czy mi się chce, czy nie, jest najmniej ważne, bo ja to po prostu muszę zrobić" - powiedziała w jednym z wywiadów.
O jej ambicji, zawziętości, harcie ducha nie trzeba nikogo przekonywać. W treningach jest bardzo systematyczna i - jak powiedział Wierietielny - "robi tyle, ile potrafią wykonać mężczyźni".
Mimo sukcesów, biegi narciarskie nadal kojarzą jej się przede wszystkim z bólem. "On jest wszędzie. Boli całe ciało. Czasem nawet płuca palą. Nasza praca polega jednak na tym, by umieć z tym walczyć. Wygrywa ten, kto potrafi ten ból lepiej znieść i którego głowa potrafi oszukać ciało" - wyjaśniła Kowalczyk, która dwukrotnie w ciągu roku może świętować... urodziny.
Faktycznie przyszła na świat 19 stycznia 1983 roku w Limanowej, jednak zbieg okoliczności sprawił, że w dokumentach znalazł się 23 stycznia. Pomyłki nikt nie sprostował i ten dzień oficjalnie podaje za datę jej urodzin.
Wolny czas najchętniej spędza czytając książki bądź pisma kobiece.
Justyna Kowalczyk: Urodzona 19.01.1983 roku w Limanowej Wzrost: 173 cm Waga: 59 kg Klub: AZS AWF Katowice Uczelnia: AWF Katowice
Największe sukcesy:
Igrzyska olimpijskie:
Turyn 2006 3. miejsce - 30 km techniką dowolną
Vancouver 2010 1. miejsce - 30 km techniką klasyczną ze startu wspólnego 2. miejsce - sprint 1,2 km techniką klasyczną 3. miejsce - bieg łączony na 15 km (7,5 km techniką klasyczną + 7,5 km techniką dowolną)
Soczi 2014 1. miejsce - bieg na 10 km techniką klasyczną
Mistrzostwa świata:
Liberec 2009 1. miejsce - bieg łączony na 15 km (7,5 km techniką klasyczną + 7,5 km techniką dowolną) 1. miejsce - 30 km techniką dowolną ze startu wspólnego 3. miejsce - 10 km techniką klasyczną
Oslo 2011 2. miejsce - bieg łączony na 15 km (7,5 km techniką klasyczną + 7,5 km techniką dowolną) 2. miejsce - 10 km techniką klasyczną 3. miejsce - 30 km techniką dowolną
Val di Fiemme 2013 2. miejsce - 30 km techniką klasyczną
Tour de Ski 1. miejsce w sezonie 2009/10 1. miejsce w sezonie 2010/11 1. miejsce w sezonie 2011/12 1. miejsce w sezonie 2012/13
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.