95,5 proc. uczestników niedzielnego referendum na Krymie, uznawanego za nielegalne przez ukraińskie władze, opowiedziało się za przyłączeniem Krymu do Rosji - oświadczył szef komisji Rady Najwyższej Krymu ds. referendum Michaił Małyszew po obliczeniu ponad 50 proc. głosów.
Ukraińskie władze nie zareagowały dotychczas na krymski plebiscyt. Wcześniej jego przeprowadzenia zakazał Trybunał Konstytucyjny Ukrainy.
Po ogłoszeniu w niedzielę wieczorem rezultatów exit polls nieuznawany przez władze w Kijowie premier Autonomii Siergiej Aksjonow zapowiedział, że Krym przyłączy się do Rosji w możliwie najkrótszym czasie. "Zrobimy wszystko bardzo szybko, ale zrobimy to z zachowaniem wszystkich procedur prawnych" - oświadczył.
Wicepremier Krymu Rustam Temirgalijew oznajmił, że w razie wejścia Krymu w skład Federacji Rosyjskiej jego mieszkańcy otrzymają rosyjskie paszporty według uproszczonej procedury.
"Każdy mieszkaniec Krymu będzie mógł złożyć podanie w policji, która zostanie sformowana według zasad rosyjskich, i otrzymać paszport, prawo jazdy i inne dokumenty według uproszczonej procedury" - powiedział, wyrażając nadzieję, że rosyjskie władze podejmą decyzję o włączeniu Krymu do ich państwa w najbliższym czasie.
Frekwencja w referendum w sprawie przyłączenia Krymu do Rosji wyniosła ponad 81,36 procent - poinformował szef komisji referendalnej Michaił Małyszew. W głosowaniu uczestniczyło 1,3 mln osób - dodał. Dane o frekwencji pochodzą z godziny 18 czasu lokalnego (17 czasu polskiego) - podała Krymska Agencja Informacyjna KIA.
Premier Aksjonow oświadczył później, że w referendum uczestniczyło około 40 proc. krymskich Tatarów. "Około 40 proc. poszło głosować" - powiedział Aksjonow, cytowany przez rosyjską agencję ITAR-TASS.
99 procent Tatarów krymskich nie głosowało w referendum w sprawie przyłączenia Krymu do Rosji - oświadczył były szef Medżlisu (parlamentu) Tatarów krymskich Mustafa Dżemilew.
"99 proc. krymskich Tatarów nie głosowało w tak zwanym referendum. Jeśli gdzieś kogoś zauważono w lokalach wyborczych, to jednostkowe przypadki" - powiedział Dżemilew, którego cytuje portal news.liga.net.
Według niego samozwańcze władze Krymu podają takie wyniki, jakie im pasują. "Rozmawiałem na przykład z kolegami w Bachczysaraju. Powiedzieli mi, że głosowało tam najwyżej 30 proc. ludzi, chociaż oficjalnie podano, że frekwencja wyniosła 64 proc. W okręgu biełogorskim tak samo. Dlatego zapewne nie ma to żadnego znaczenia, jak kto głosuje w tym +referendum+" - dodał.
W sobotę Medżlis Tatarów krymskich oświadczył, że kategorycznie sprzeciwia się próbom zdecydowania o przyszłości Krymu bez swobodnego wyrażenia przez nich swojej woli. Tatarscy przywódcy apelowali wcześniej o bojkot referendum.
Mieszkańcy Krymu mogli oddać swój głos w 1024 lokalach wyborczych, które były czynne od godz. 8 rano (7 czasu polskiego) do godz. 20 (19). Do głosowania uprawnionych było 1,5 mln osób.
W referendum mieszkańcy odpowiadali na dwa pytania: "Czy jesteś za ponownym zjednoczeniem Krymu z Rosją na prawach podmiotu Federacji Rosyjskiej?" oraz "Czy jesteś za przywróceniem obowiązywania konstytucji Republiki Krym z 1992 roku i za statusem Krymu jako części Ukrainy?".
Referendum zostało ogłoszone 27 lutego, po zajęciu budynków rządu i parlamentu Autonomicznej Republiki Krymu w Symferopolu przez uzbrojonych ludzi. Deputowani mianowali wtedy premierem Aksjonowa, lidera partii Rosyjska Jedność. Ten oświadczył, że uważa odsuniętego od władzy Wiktora Janukowycza za prawowitego prezydenta Ukrainy. Poinformował też, że władze krymskie nawiązały "współpracę z Flotą Czarnomorską w zakresie ochrony obiektów ważnych dla życia Autonomii". Ukraińskie jednostki wojskowe na półwyspie zostały otoczone przez rosyjskich żołnierzy i uzbrojonych ludzi z prorosyjskich sił separatystycznych.
Zgodnie z danymi Państwowej Służby Statystycznej Ukrainy z 1 listopada 2013 roku 58,5 proc. z 2 mln mieszkańców Krymu to Rosjanie, 24,3 proc. - Ukraińcy, 12,1 proc. - krymscy Tatarzy, 1,4 proc. - Białorusini, 1,1 proc. - Ormianie, i 2,6 proc. - przedstawiciele innych narodów.
W odpowiedzi na wstępne sondaże USA wyraziło opinię, że "dawno minęły czasy, gdy świat milcząco przyglądał się, gdy jedno państwo zajmowało terytorium drugiego" - przekazał Biały Dom w reakcji na pierwszy sondaż po referendum na Krymie w sprawie przyłączenia półwyspu do Rosji.
Rosja będzie musiała liczyć się z "coraz większym kosztem" swojej wojskowej interwencji na terytorium Ukrainy i pogwałceniem prawa międzynarodowego - przekazał Biały Dom w oświadczeniu.
Władze amerykańskie po raz kolejny odmówiły też uznania wyniku krymskiego referendum i określiły postępowanie Rosji jako "niebezpieczne i destabilizujące".
Frekwencja w referendum w sprawie przyłączenia Krymu do Rosji wyniosła prawie 80 procent - oświadczył w niedzielę szef komisji referendalnej Michaił Małyszew. W głosowaniu uczestniczyło 1,3 mln osób - poinformował. Dane o frekwencji pochodzą z godziny 18 czasu lokalnego (17 czasu polskiego) - podała Krymska Agencja Informacyjna KIA.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.