Biały Dom ostrzega rosyjskiego prezydenta Władimira Putina przed interwencją na wschodniej Ukrainie - oświadczył w poniedziałek rzecznik Białego Domu Jay Carney. Zagroził nowymi sankcjami wymierzonymi w rosyjską gospodarkę.
"Jesteśmy zaniepokojeni ostatnimi wydarzeniami zmierzającymi w stronę eskalacji. Dostrzegamy w tym rezultat rosnących rosyjskich presji" - oświadczył rzecznik. Podkreślił, że istnieją dowody świadczące o tym, że niektórzy prorosyjscy separatyści, uczestniczący w blokadzie gmachów władz obwodowych na wschodzie Ukrainy, zostali opłaceni i nie byli mieszkańcami Ukrainy.
"Apelujemy do prezydenta Putina i jego rządu, by położył kres wysiłkom na rzecz destabilizacji Ukrainy" - mówił.
Carney ostrzegł następnie, że jeśli Rosja wkroczy na terytorium wschodniej Ukrainy, czy to w sposób jawny, czy pod przykryciem, będzie to bardzo poważna eskalacja. Zaznaczył, że Rosja musi wycofać swoje siły zgromadzone przy granicy z Ukrainą.
W niedzielę prorosyjscy separatyści, którzy - tak jak władze Rosji - domagają się federalizacji Ukrainy, zajęli siedziby władz obwodowych w Charkowie i Doniecku, a także opanowali biura Służby Bezpieczeństwa Ukrainy w Doniecku i Ługańsku.
W poniedziałek w Doniecku separatyści ogłosili powstanie Donieckiej Republiki Ludowej i przyłączenie jej do Federacji Rosyjskiej. Zapowiedzieli, że 11 maja odbędzie się tam referendum niepodległościowe, i ostrzegli, że jeśli władze w Kijowie spróbują przeszkodzić w jego przeprowadzeniu, zwrócą się do Rosji z prośbą o wprowadzenie na Ukrainę "wojskowych oddziałów pokojowych".
Premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk oskarżył Moskwę o podsycanie nastrojów separatystycznych.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.