Cały świat obiegły informacje o Meriam Ibrahim - młodej Sudance w ciąży, która została skazana na chłostę i powieszenie za porzucenie islamu. Teraz okazało się, że tym, który ją zadenuncjował, był jej brat.
Kobieta, która nie chciała i nie chce wyrzec się Chrystusa, podnosiła w trakcie procesu, że nie porzuciła islamu, bo nigdy nie była muzułmanką. Matka-chrześcijanka wychowała ją w swej wierze, podczas gdy ojciec-muzułmanin odszedł, gdy miała 6 lat. Sąd odrzucił te argumenty i skazał ją na 100 batów i śmierć przez powieszenie.
W więzieniu Meriam urodziła swe drugie dziecko - dziewczynkę, której nadano imię Maya. Wiadomości, jakoby młoda matka miała być zwolniona z więzienia na 2 lata, by odkarmić dziecko i dopiero potem ponieść zasądzoną karę, okazały się nieprawdziwe.
Trwa jednak nacisk światowej opinii publicznej, mający na celu uwolnienie prześladowanej chrześcijanki. Stara się o to także jej poruszający się na wózku inwalidzkim mąż, który jest obywatelem USA.
Tymczasem amerykańska telewizja CNN rozmawiała z bratem Meriam. Al Samani Al Hadi oświadczył, że to on doniósł władzom na swą siostrę.
- Albo wróci do naszej islamskiej wiary i w objęcia rodziny, albo powinna odbyć się jej egzekucja - podkreślił, a jego wypowiedź podsyciła głosy, mówiące, że Meriam padła ofiarą rodzinnych waśni.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.