Trudno dziś o bardziej nieprzewidywalne miejsce na świecie. Wydarzenia w Iraku mogą w każdej chwili zaowocować powstaniem nowych państw, tąpnięciem w światowej gospodarce lub radykalną zmianą międzynarodowych sojuszy. I całkowitą zagładą chrześcijan w tym kraju.
Rebelia przy zachodnich granicach Iraku tliła się od końca zeszłego roku. Rząd w Bagdadzie nie miał ani środków, ani umiejętności, by prawidłowo zwalczyć kryzys. Od czerwca mamy do czynienia z wojną domową. Islamskie Państwo w Iraku i Lewancie (ISIL) kontroluje już niemal trzecią część terytorium państwa, przejmując składy broni, urzędy i rafinerie ropy naftowej.
Chrześcijanie i inne mniejszości
Pierwszymi ofiarami anarchii w Iraku, tak jak wcześniej w Syrii, padli chrześcijanie. Wkrótce po zdobyciu Mosulu terroryści z ISIL podpalili kościoły, zakazali chrześcijanom wszelkich praktyk religijnych i narzucili specjalny podatek. Mnożą się bezkarne zabójstwa i gwałty na wiernych oraz duchownych. Niewielka chrześcijańska społeczność, która z trudem przetrwała niespokojną minioną dekadę na północy Iraku, ucieka do Regionu Kurdystanu. Wkrótce oprócz tych ziem prawdopodobnie nastąpi całkowity zanik irackiej populacji chrześcijan.
Ofiarami barbarzyństwa ISIL są również Turkmeni oraz Asyryjczycy. Terroryści organizują w Mosulu publicznie akcje niszczenia zabytków kultur innych niż islamska. Młotkami i kilofami rozbijane są starożytne rzeźby i pomniki. Zagrożone są wykopaliska i stanowiska archeologiczne w całej opanowanej przez ISIL okolicy.
Sunnici i szyici
Głównym tłem rozrywającego kraj konfliktu są religijne napięcia sunnicko-szyickie. W świecie islamskim na Bliskim Wschodzie podział (oczywiście w dużym uogólnieniu) jest dość klarowny. Szyici dominują w Iraku, Iranie, Azerbejdżanie i małym Bahrajnie. W pozostałych krajach większość stanowią sunnici. CIA World Factbook szacuje, że w Iraku to od 32 do 37 proc. społeczeństwa. Rządzący krajem przez lata nie potrafili zjednoczyć zwaśnionych odłamów wokół idei wspólnego państwa. Z pewnością nie ułatwił tego fakt, że Irak nie został stworzony przez oddolny ruch społeczny, lecz odgórną decyzją imperium brytyjskiego. Połączono wtedy ziemie, o które przez wieki rywalizowały imperia osmańskie i perskie. Przez ostatnie dziesięciolecia przepaść między sunnitami i szyitami jeszcze się pogłębiła. Sunnita Saddam Husajn próbował lawirować między dwoma nurtami islamu. Gdy jednak w 1982 r. w Dudżail w środkowym Iraku szyici próbowali dokonać zamachu na niego, w odwecie zamordowano ponad 140 mieszkańców tej miejscowości.
Po obaleniu Husajna przez Amerykanów sytuacja radykalnie się zmieniła. W 2006 r. urząd premiera objął szyita Nuri Al-Maliki. Teoretycznie powojenny Irak miał harmonijnie równoważyć wpływy szyitów, sunnitów i Kurdów, lecz Maliki zręcznie odsunął konkurentów od głównych ośrodków decyzyjnych. Kurdowie z powodzeniem skupili się wówczas na wzmacnianiu swojej niezależności, natomiast sunnici poczuli się oszukani. Zamieszkane przez nich tereny były zaniedbywane gospodarczo. Na akty przemocy z ich strony premier odpowiedział uzbrojeniem własnych, szyickich bojówek. Ostatnią szansę na uratowanie sytuacji Maliki zaprzepaścił pod koniec zeszłego roku. Protesty sunnitów, które wybuchły w prowincji Anbar, miały przede wszystkim podłoże ekonomiczne. Wpływy ISIL były wówczas ograniczone. Premier potraktował jednak wszystkich demonstrantów jak terrorystów i podjął zbrojną próbę stłumienia strajków.
Sukcesów bojowników ISIL nie sposób analizować w oderwaniu od kontekstu konfliktu sunnicko-szyickiego. Wojsko irackie uchodzi za upolitycznione i kontrolowane przez Malikiego, nie miało więc żadnego oparcia wśród sunnickiej ludności. Uznaje ona ISIL za mniejsze zło niż rząd w Bagdadzie. Z ukrycia wychodzą nawet pozostający od lat w cieniu członkowie partii Baas i administracji Saddama Husajna. Symbolem ich powrotu jest informacja z „Daily Mail”, jakoby sunnici aresztowali i zabili sędziego Raoufa Abdula Rahmana, który wydał wyrok śmierci na Husajna.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.