Swym 55-letnim doświadczeniem małżeńskim podzielili się z ojcami synodalnymi Romano i Mavis Pirola.
„Rodziny muszą uczyć się do Kościoła, ale i Kościół musi zechcieć uczyć się od rodzin, które są przecież Domowym Kościołem”. Mowa o tym była w pierwszym świadectwie, które zabrzmiało na synodzie. Swym 55-letnim doświadczeniem małżeńskim podzielili się z ojcami synodalnymi Romano i Mavis Pirola. Ci rodzice czworga dzieci i szczęśliwi dziadkowie są obecnie dyrektorami w Radzie Katolików Australii ds. Małżeństwa i Rodziny.
W swym 4-minutowym świadectwie mówili m.in. o tym, jak bardzo wiara pomagała im w budowaniu małżeńskiej i rodzinnej jedności. Wskazali też na znaczeniu seksualności w życiu małżeńskim. „Z czasem zdaliśmy sobie sprawę z tego, że jedyną rzeczą która odróżnia naszą relację z Jezusem od związku jaki z Nim mają osoby nie będące w małżeństwie sakramentalnych jest właśnie bliskość fizyczna. Odkryliśmy, że małżeństwo jest sakramentem seksualnym, którego najwyższym wyrazem jest właśnie akt seksualny małżonków – mówili Romano i Mavis. - Jesteśmy przekonani, że dopóki małżeństwa nie zaczną przeżywać jedności seksualnej jako nieodłącznej części ich duchowości, to trudno im będzie docenić piękno takiego choćby nauczania, jak encyklika Humanae vitae. W tej dziedzinie życia małżeńskiego trzeba nowego języka, który będzie przemawiał do ludzkich serc”.
Nawiązując do praktyki codziennego życia, gdy rodzice nie tylko muszą uczyć dzieci zasad, ale i okazywać im miłość i czułość podkreślili, że jest to lekcja z której wiele może nauczyć się Kościół. Wciąż boryka się on bowiem z napięciem zachodzącym między głoszeniem prawdy, a okazywaniem miłosierdzia i współczucia. „To, co się dzieje w rodzinie trzeba przenieść na grunt parafii. Trzeba zechcieć zobaczyć, że obok trudności są także sukcesy. Wszyscy doskonale wiemy, że po najtrudniejszych przejściach zawsze można wrócić na łono rodziny” – mówili australijscy małżonkowie. Przypomnieli, że „parafie są rodzinami dla rodzin” i musi to być widoczne w codziennym życiu parafii. Powinny traktować przychodzących „jako swoje dzieci” i przygarniać także tych, którzy ze względu na swą skomplikowaną sytuację życiową nie czują się do końca akceptowani.
Małżonkowie podali tu dwa konkretne przykłady z ich życia. „Nasi przyjaciele – mówili – organizowali rodzinne spotkanie z okazji Bożego Narodzenia, kiedy ich syn, będący homoseksualistą powiedział, że chciałby zaprosić do domu swego towarzysza. Oni do głębi podzielali nauczanie Kościoła, wiedzieli zarazem, że najbliżsi pragną, by przygarnęli syna i jego towarzysza w rodzinie. Odpowiedź jak dali można streścić w trzech słowach: «To nasz syn»”. Australijskie małżeństwo wskazało, że taka postawa rodziny, może stanowić pewien wzór ewangelizacji dla parafii ponieważ i w nich dochodzi do podobnych sytuacji, a zadaniem Kościoła jest to „by świat poznał miłość Boga”.
Przywołali także przykład ich rozwiedzionej przyjaciółki, która mówiła im, że nieraz czuje się nie do końca przyjęta w parafii. „Mimo to, regularnie chodzi na mszę, nie narzeka i zabiera ze sobą dzieci. Dla swojej parafii powinna być wzorem odwagi i tego, jak reagować w obliczu trudności. Od niej możemy się nauczyć, że każdy z nas nosi w swym życiu jakieś wewnętrzne rany. Uświadomienie sobie tego, pomaga znacznie obniżyć naszą tendencję do oceniania innych, co jest ogromną przeszkodą w ewangelizacji” – mówili w pierwszym synodalnym świadectwie Romano i Mavis Pirola.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.