Nie było podstaw dla kwestionowania ważności wyborów samorządowych, ale niepokoi wzrost liczby głosów nieważnych do sejmików - powiedział prezydent Bronisław Komorowski po poniedziałkowym spotkaniu m.in. z obecnym i byłymi prezesami TK.
"Nie było podstaw, by ze względu na przedłużający się czas liczenia głosów, ze względu na zmianę metody liczenia głosów czy z powodu preferencji wyborców dla konkretnych cyfr, numerów list, kwestionować ważność wyborów" - mówił Komorowski.
Zapowiedział, że Kancelaria Prezydenta, przy udziale prawników, będzie pracowała nad zmianami w Kodeksie wyborczym. Wykluczył, by takie zmiany udało się wprowadzić przed wyborami prezydenckimi oraz do Sejmu i Senatu, które odbędą się w 2015 r.
Zdaniem Komorowskiego, jednym z błędów jest "nadmierne skrępowanie PKW w zakresie zakupu oprogramowania i druków".
Jak ocenił prezydent, jest możliwość m.in. wprowadzenia kadencyjności członków PKW i wzmocnienia pozycji szefa Państwowej Komisji Wyborczej, jest też kwestia osobnego liczenia głosów błędnie oddanych i pustych kart wyborczych.
Według prezydenta, obecnie zadaniem numer jeden jest dokończenie wyborów samorządowych. Następnie - podkreślił - trzeba ustabilizować sytuację w PKW w "wymiarze personalnym i organizacyjnym". Później - jak mówił - trzeba będzie wyciągnąć wnioski z sytuacji, jaka zaistniała w trakcie liczenia głosów po wyborach samorządowych i znowelizować Kodeks wyborczy.
We wtorek prezydent spotka się z prezesami: Trybunału Konstytucyjnego i Naczelnego Sądu Administracyjnego oraz I prezesem Sądu Naczelnego w sprawie kandydatur do Państwowej Komisji Wyborczej.
Komorowski nie wykluczył też spotkań z liderami partyjnymi w sprawie zmian w Kodeksie wyborczym. We wtorek ma rozmawiać z przewodniczącym SLD Leszkiem Millerem. Będę otwarty na pomysły płynące z różnych środowisk, poza jednym - pomysłem upartyjnienia PKW, czego nie dopuszczam do myśli - deklarował prezydent. Jak dodał, ważne będą dla niego doświadczenia posłów, którzy pracowali w sejmowej komisji opracowującej Kodeks wyborczy.
Jednak - jak zaznaczył - niepokoi wzrost liczby nieprawidłowo oddanych głosów w wyborach do sejmików wojewódzkich. Prezydent ocenił, że jest to liczący się wzrost. Wzrost ten "staje się źródłem podejrzeń i zarzutów co do przebiegu głosowania, rzetelności liczenia głosów i wiarygodności wyborów" - zauważył prezydent. Jak dodał, liczba nieważnych głosów zdecydowanie różni się w zależności od szczebla władzy samorządowej.
Według badań opinii publicznej, dla Polaków najważniejsze są wybory na wójta, burmistrza i prezydenta miasta - mówił prezydent. Zaznaczył, że wyborca zna kandydatów i często są to kandydaci z komitetów wyborczych niezwiązanych z partiami politycznymi, a kandydaci do sejmików wojewódzkich są często anonimowi i bardziej utożsamianymi z listami partyjnymi.
Komorowski zwrócił uwagę, że na przykład we Francji na kartach wyborczych jest osobna rubryka, która pozwala wyborcy pokazać, że nie identyfikuje się z żadną z kandydatur, a "w Polsce takiej możliwości nie ma". "Trzeba więc uwzględnić, że licząca się liczba obywateli mogła nie chcieć głosować na żadną partię" - mówił. Jak powiedział, na liczbę głosów nieważnych mogła mieć także wpływ forma karty do głosowania. Trzeba też zbadać - zaznaczył Komorowski - na ile na liczbę głosów nieważnych mógł mieć wpływ niedoskonały sposób informowania o technice głosowania.
Trzeba wnikliwie zbadać, jaka część nieważnych głosów wynika z błędów przy zaznaczaniu swojego głosu, a jaka część jest efektem świadomego wrzucania pustej karty jako swoistej żółtej kartki dla komitetów wyborczych - mówił prezydent. Ale - dodał - "rosnąca ilość głosów nieważnych nie może prowadzić do prostego kwestionowania legalności wyborów".
"Jeśli ktoś z tego powodu kwestionuje wynik wyborczy, powinien dochodzić swoich racji zgodnie z zasadami demokracji, w sądzie, a nie na ulicy" - przekonywał prezydent. Zachęcał jednocześnie, by kierować protesty wyborcze do sądów. Tylko poprzez sądy będzie można rozwiać lub potwierdzić zastrzeżenia co do uczciwości wyborów - argumentował.
Komorowski podkreślił, że konstytucjonaliści przestrzegali go przed pomysłem skrócenia kadencji władz samorządowych wybranych 16 listopada "nie tylko z powodu wątpliwości natury konstytucyjnej". Można też sobie wyobrazić, że jeśli parlament mógłby skrócić kadencję sejmików wojewódzkich, to dlaczego nie miałby skrócić kadencji Sejmu i Senatu - zauważył prezydent. Niekonstytucyjna jest także - według Komorowskiego - możliwość powtórzenia wyborów do samorządu.
"Nie rozumiem i nie akceptuję prób jednoczesnego negowania ważności wyborów i wzywania do poparcia swoich kandydatów w II turze wyborów" - mówił prezydent. Jak można narażać swoich kandydatów na takie rozdwojenie jaźni, na swoistą schizofrenię polityczną? - pytał.
Przypomniał też, że w 2010 r. wszystkie kluby pracowały nad kształtem Kodeksu wyborczego i wszyscy parlamentarzyści głosowali za tym kodeksem.
Jak mówił prezydent, ważne, że są wyniki po pierwszej turze wyborów samorządowych, choć są "spóźnione w stosunku do deklaracji PKW i oczekiwań opinii publicznej". Ale to mieści się w regułach prawnych - ocenił.
Prezydent podziękował także na konferencji prasowej członkom obwodowych komisji, którzy liczyli głosy - jak ocenił - "w bardzo niekomfortowej, przykrej, niezawinionej przez nich sytuacji".
Dziękował też mężom zaufania, którzy reprezentowali poszczególne partie polityczne. Stali na straży prawidłowości przebiegu głosowania i liczenia głosów - podkreślił Komorowski. Zachęcał też do udziału w II turze wyborów na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Trzeba iść i głosować, bo to też jest forma obrony demokracji - przekonywał.
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.