Gdańska prokuratura apelacyjna oskarżyła kilkanaście firm komputerowych o to, że fikcyjnie handlowały między sobą licencjami na oprogramowanie dla szkół zamówione przez MEN. Łańcuszek transakcji miał pozwolić firmom osiągnąć 73 mln zł bezprawnych korzyści.
Jak poinformował w środę rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku Mariusz Marciniak, sprawa dotyczy przetargów na oprogramowanie do nauki języków obcych dla szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych. Ministerstwo Edukacji Narodowej ogłosiło postępowania w tej sprawie w lutym 2008 r. podając przy tym szacunkową wartość obu zamówień. Do przetargu stanęło kilkanaście konsorcjów, z których kilka resort zaprosił do dalszych negocjacji, jednak część z nich - bez podania przyczyny, wycofała się z przetargu i na placu boju pozostały trzy podmioty, w których liderami były znane na polskim rynku firmy komputerowe.
MEN wyłoniło zwycięzców postępowań we wrześniu 2008 r. Jednemu z konsorcjów resort powierzył przygotowanie oprogramowania dla gimnazjów, a drugiemu - dla szkół ponadgimnazjalnych. Zwycięskie firmy zaoferowały kwoty zbliżone do szacunków resortu: nieco ponad 38 mln zł brutto za pakiet dla gimnazjów oraz nieco ponad 98 mln zł brutto za zestaw dla szkół ponadgimnazjalnych.
Za te pieniądze spółki miały stworzyć i dostarczyć samo oprogramowanie oraz licencje na jego użytkowanie w kilku tysiącach polskich szkół. Do końca listopada 2008 r. oba konsorcja wywiązały się ze swoich zadań.
Jednak w 2010 r. w czasie kontroli skarbowej w jednej z polskich spółek komputerowych dopatrzono się pewnych nieprawidłowości i wszczęto śledztwo. Jak poinformował Marciniak, w jego toku ustalono, że oprogramowanie dla obu typów szkół powstało w małej firmie, która nie startowała w przetargu: odsprzedała ona swój produkt wraz z licencją na jego użytkowanie, co jest częstą praktyką na rynku komputerowym. Wątpliwości prokuratorów wzbudziła jednak droga, jaką przeszły licencje, zanim trafiły do szkół.
Producent wycenił wartość licencji dotyczących pakietu dla szkół gimnazjalnych na 1,9 mln zł oraz na nieco ponad 12 mln zł w przypadku pakietu dla szkół ponadgimnazjalnych i za tyle sprzedał je innej spółce. Według faktur, na które trafili śledczy, spółka ta odsprzedała licencje na oba produkty kolejnym podmiotom, a ten jeszcze innym itd. W ten sposób powstały dwa łańcuchy, na końcu których znalazły się firmy, które wygrały przetarg z MEN. Z transakcji na transakcję cena licencji rosła: poszczególne spółki wykazywały w dokumentach, że wykonały przy produkcie pewną pracę i odsprzedając kolejnej firmie licencje, podwyższały ich wartość.
W łańcuchu firm, przez które przeszły licencje na oprogramowanie dla gimnazjów prokuratorzy doliczyli się pięciu podmiotów, z kolei licencje na pakiet dla szkół ponadgimnazjalnych przeszły przez 11 spółek. Wszystkie transakcje były udokumentowane fakturami wystawionymi jednego dnia - 1 grudnia 2008 r. W obu łańcuchach znalazły się m.in. firmy, które same wycofały się z przetargu ogłoszonego przez MEN oraz te, które z niego z różnych przyczyn odpadły.
Jak poinformował Marciniak, śledztwo wykazało, że wszystkie faktury były fikcyjne, a firmy, które wygrały przetargi MEN uzyskały licencje wprost od producenta, bez udziału jakichkolwiek pośredników, a także bez żadnego ewentualnego nakładu pracy z ich strony.
W czasie wędrówki pomiędzy firmami cena licencji na oprogramowanie dla gimnazjów wzrosła o nieco ponad 24 mln zł. Z kolei drugi pakiet licencji "podrożał" o ponad 49 mln zł. "Kwoty te, w ocenie prokuratury, stanowią korzyść uzyskaną bezpodstawnie przez spółki uczestniczące w +łańcuchu transakcyjnym+" - powiedział PAP Marciniak dodając, że dzięki wystawieniu nieprawdziwych faktur spółki mogły wykazać fikcyjne koszty i pomniejszyć podatki.
W sumie w sprawie oskarżone zostały 23 osoby - szefowie oraz osoby sprawujące kierownicze funkcje w kilkunastu spółkach, które tworzyły licencyjny łańcuszek. Prokuratorzy zarzucili im szereg przestępstw związanych głównie z poświadczeniem nieprawdy w dokumentach, w tym fałszowanie ksiąg rachunkowych i faktur, dla osiągnięcia korzyści. "Za tego typu przestępstwa grozi kara do 8 lat pozbawienia wolności, grzywna, obowiązek uiszczenia uszczuplonych podatków oraz obowiązek zwrotu korzyści osiągniętych z popełnienia przestępstw" - wyjaśnił Marciniak.
Przedstawicielom dwóch spółek, które znajdowały się na końcu licencyjnego łańcucha, czyli dostawcom oprogramowania dla MEN, śledczy zarzucili też wyłudzenie 11 mln zł podatku VAT.
Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do Sądu Rejonowego Gdańsk-Południe.
Prokuratura badała w śledztwie, czy zamieszane w proceder spółki nie dopuściły się też zmowy przetargowej a także czy nie doszło do oszustwa na szkodę MEN. "Nie stwierdziliśmy ustawowych znamion obu tych przestępstw, bo nie było działania na szkodę MEN, które kupiło oprogramowanie, wraz z licencjami, za kwoty określone w przetargach. Nie można, więc mówić o oszustwie, bo MEN, w sensie prawnym, nie było doprowadzone do niekorzystnego rozporządzenia mieniem. Nie można też mówić o zmowie przetargowej, bo ze strony oskarżonych nie było działania na szkodę organizatora przetargu, a tylko takie działanie jest wyznacznikiem tego przestępstwa" - powiedział PAP Marciniak.
Postępowanie w tej sprawie prowadzili funkcjonariusze gdańskiej delegatury Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego pod nadzorem prokuratora Wydziału do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku.
Projekt, w ramach którego MEN ogłosiło w 2008 r. przetarg na oprogramowanie do nauki języków obcych był w 75 procentach finansowany przez Unię Europejską, a w 25 procentach - przez MEN.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.