Wyścig z wyprawą brytyjską był jednym z najbardziej emocjonujących w historii.
Ta ekspedycja to był wyścig z czasem i... z Brytyjczykami. Równocześnie bowiem na biegun zmierzała wyprawa brytyjska dowodzona przez Roberta Falcona Scotta. Jednak to norweska ekipa była szybsza i stanęła na biegunie 14 grudnia 1911 r. Scott osiągnął cel ponad miesiąc później, a w drodze powrotnej zginął wraz z czterema towarzyszami podróży.
Wyprawa z Roaldem Amundsenem na czele dotarła na biegun po blisko dwóch miesiącach wyczerpującej przeprawy przez zamarznięte Morze Rossa, Płaskowyż Antarktyczny i rozległe pola lodu. Na biegunie podróżnicy zatknęli norweską flagę i spędzili trzy dni, robiąc niezbędne pomiary.
Eksperci zgadzają się, że o sukcesie wyprawy Amundsena zdecydowało lepsze przygotowanie. Ekipa Norwega jako środka transportu użyła nart i sań ciągniętych przez psy, podczas gdy Scott polegał na zmechanizowanych saniach, które szybko się zepsuły, i koniach, które nie wytrzymały ekstremalnych warunków. Ponadto rozmieszczone przez ekipę Brytyjczyka zapasy żywności z racji złego oznakowania często gubiły się w śniegu.
Amundsen pierwotnie planował podróż na Biegun Północny, ale gdy okazało się, że wcześniej dotarł tam Amerykanin Robert Peary plany norweskiego badacza uległy zmianie. Bardzo szybko postanowił podjąć próbę zdobycia Bieguna Południowego, a w organizacji wyprawy znacząco pomógł mu inny znany polarnik - Fridtjof Nansen, który użyczył Amundsenowi swojego polarnego statku "Fram".
Roald Amundsen zaginął w roku 1928, po tym, gdy wyruszył na pomoc swojemu przyjacielowi, Umberto Nobilemu, który próbował przelecieć sterowcem nad Arktyką. Nobile został później uratowany. Ciała Amundsena dotąd nie odnaleziono.
Co najmniej 17 osób zginęło, gdy zawaliła się kopalnia koltanu, dziesiątki wciąż są pod gruzami.
Przez dwa dni jurorzy będą oceniać malunki, a w niedzielę ogłoszą werdykt.
Duchowni udadzą się do Anglii, Irlandii, Niemiec oraz Norwegii.
Przestrzegł też przed możliwymi konsekwencjami tej technologii dla rozwoju dzieci i młodzieży.
Aktywiści płacą nakładane na nich grzywny i kontynuują proceder.
W ocenie ZPP obecna sytuacja związana z płacami pracowników ochrony zdrowia jest nieracjonalna.