W stanie wojennym poświęcili swoją pracę, karierę, spokój, życie prywatne, a nierzadko wolność dla sprawy Solidarności. Zmieniali historię, ale ona nie była dla nich łaskawa. W wolnym państwie nie świętują, lecz biedują.
A gdzie państwo?
Wszystko to są inicjatywy społeczne, najczęściej regionalne, chociaż starające się udzielać pomocy ludziom w całym kraju. Tymczasem kwestia świadczeń dla osób zaangażowanych w walkę z komunizmem w latach 80. wymaga ustawowych rozwiązań. Niestety, niepowodzeniem zakończyła się senacka inicjatywa wniesienia do Sejmu projektu ustawy o działaczach opozycji antykomunistycznej oraz osobach represjonowanych z powodów politycznych. W środowisku PiS powstał bowiem konkurencyjny projekt ustawy o statusie Weterana Opozycji Antykomunistycznej i Korpusie Weterana Opozycji Antykomunistycznej wobec dyktatury komunistycznej PRL w latach 1956–1989. Oba projekty ugrzęzły w podkomisji i do dzisiaj nie zdołano przyjąć jakichkolwiek zapisów, które dawałyby możliwość instytucjonalnego załatwienia problemu. Pozostają jeszcze renty specjalne, ale procedura ich przyznawania jest długa, a sam tryb podejmowania decyzji przez premiera uznaniowy. Miśkiewicz wspomina, jak wielkie były problemy, aby rentę otrzymał np. niedawno zmarły Kazimierz Świtoń, założyciel Wolnych Związków Zawodowych i jeden z bardziej znanych działaczy opozycji w latach 70. i 80. ub. wieku. Kolejni premierzy odmawiali mu tych uprawnień. Dostał je dopiero, gdy na czele rządu stał Jarosław Kaczyński. Starania o nadanie takiej renty Andrzejowi Rozpłochowskiemu, przywódcy sierpniowych strajków w Hucie Katowice oraz sygnatariuszowi porozumień z września 1980 roku, nie przyniosły dotychczas – mimo upływu 3 lat – rezultatu. Rozpłochowski po roku internowania, bez wyroku sądowego został umieszczony w areszcie śledczym w Warszawie, skąd wyszedł na wolność dopiero w lipcu 1984 roku. Po 1988 r. wyjechał z powodu choroby żony do USA, gdzie na nowo ułożył sobie życie. W 2009 r. przyszedł jednak głęboki kryzys gospodarczy, który spowodował, że stracił prawie cały dorobek życia, a później powalił go ciężki zawał serca. Do kraju mógł powrócić dzięki pomocy Stowarzyszenie Pokolenie oraz prywatnych ofiarodawców, którzy zapłacili za jego bilet. Pomogli mu także znaleźć mieszkanie oraz czasowe zlecenia na pracę, co umożliwiało jakąś wegetację, ale nie normalne życie. Jednak podanie o rentę specjalną dla niego, skierowane na ręce premiera Donalda Tuska nie zostało pozytywnie rozpatrzone, a żadnej instancji odwoławczej w tej sprawie nie ma. Pozostają więc środki doraźne, jednorazowe zapomogi, pomoc w zakupie lekarstw czy kupienia opału na zimę, co często także jest problemem.
Zabrakło wyobraźni
Jednym z paradoksów III Rzeczypospolitej jest fakt, że byli funkcjonariusze aparatu bezpieczeństwa mają się znacznie lepiej aniżeli bojownicy o wolność. Do niedawna 40 tys. funkcjonariuszy cywilnych organów bezpieczeństwa PRL korzystało ze specjalnych dodatków emerytalnych. Stawiało to ich w uprzywilejowanej sytuacji wobec pozostałej części społeczeństwa, nie mówiąc już o wpływach w różnych środowiskach, które zachowali także w III RP oraz środowiskowej solidarności, która często okazywała się silniejsza aniżeli byłych działaczy „Solidarności”. – Właśnie moment, w którym odbierano im przywileje emerytalne na mocy tzw. ustawy deubekizacyjnej z 2009 r., stwarzał szansę dla rozwiązania problemu zapomnianych kombatantów – mówi prezes Kamiński. Gdyby wtedy z puli budżetowych pieniędzy, zaoszczędzonych na tych ustawowych zmianach, stworzono specjalny fundusz pomocowy dla ich dawnych ofiar, środków wystarczyłoby na systematyczne renty dla blisko 7 tys. ludzi, co z pewnością umożliwiłoby rozwiązanie problemu zapomnianych i znajdujących się w ciężkiej sytuacji działaczach opozycji z okresu stanu wojennego. Niestety, ta szansa została zmarnowana, a czas upływa (...).
*
Pragnącym wspomóc działalność Fundacji Wdzięczności podajemy link do strony internetowej fundacji: http://fundacjawdziecznosci.pl/o-fundacji.php
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.