Na północy Francji, w pobliżu miejscowości Villers-Cotteret, zlokalizowano w czwartek dwóch mężczyzn, którzy są podejrzani o dokonanie środowego ataku na redakcję francuskiego tygodnika satyrycznego "Charlie Hebdo" - poinformowały w czwartek źródła policyjne.
Według dziennika "Le Parisien" mogą to być bracia Cherif i Said Kouachi, których policja szuka od środy.
Gazeta podaje, że zlokalizowani mężczyźni z rysopisu przypominają dwóch sprawców ataku w Paryżu, którzy uciekli z miejsca wydarzeń i poruszają się białym Renault Clio z zasłoniętymi tablicami rejestracyjnymi. Na twarzach mają kominiarki. Z tyłu samochodu widać było długą broń.
Internauci informują na Twitterze o dużych siłach żandarmerii w pobliżu miejscowości Vauciennes, kilka kilometrów od Villers-Cotteret oraz o zamkniętej drodze w Vauciennes.
Wcześniej kilka osób zatrzymano w ramach poszukiwań dwóch podejrzanych o przeprowadzenie ataku na paryską redakcję tygodnika satyrycznego "Charlie Hebdo", w którym zginęło 12 osób - ogłosił w czwartek premier Francji Manuel Valls.
"W nocy dokonano kilku zatrzymań" - oświadczył Valls na antenie rozgłośni radiowej RTL. Odmówił podania szczegółów.
Francuski minister spraw wewnętrznych Bernard Cazeneuve sprecyzował, że w areszcie śledczym umieszczono siedem osób.
Według źródła w wymiarze sprawiedliwości, na które powołuje się agencja AFP, zatrzymani to kobiety i mężczyźni z otoczenia dwóch braci uznanych przez policję za sprawców ataku.
W ataku na redakcję francuskiego pisma satyrycznego "Charlie Hebdo" w Paryżu zginęło w środę 12 osób. Trzej zamaskowani napastnicy wdarli się do redakcji i zastrzelili uczestników kolegium redakcyjnego, po czym zbiegli.
Po ataku rozpoczęto poszukiwania sprawców, zidentyfikowanych przez policję jako 18-letni Hamyd Mourad oraz bracia Kouachi - 34-letni Said i 32-letni Cherif. Mourad w nocy oddał się w ręce policji; twierdzi, że jest niewinny.
Ujawnił to specjalny wysłannik USA ds. Ukrainy Keith Kellogg.
Rządząca partia PAS zdecydowanie prowadzi po przeliczeniu ponad 99 proc. głosów.
FBI prowadzi śledztwo, traktując incydent jako "akt przemocy ukierunkowanej".
Zapowiedział to sam papież w krótkim pozdrowieniu przed modlitwą „Anioł Pański”.