Europa chce zamknąć oczy na to, co papież Franciszek nazwał "hańbą świata".
Włochy są wstrząśnięte kolejną przerażającą tragedią u swych wybrzeży. Być może nawet jej rozmiary są większe od tej, która w pierwszych miesiącach pontyfikatu popchnęła Franciszka, w odruchu serca, do podróży na wyspę Lampedusa. Wówczas w otchłaniach morskich zginęło 368 afrykańskich uchodźców. Teraz pewna jest tylko liczba uratowanych.
Z relacji 80 ocalonych mężczyzn wynika, że wraz z nimi w podróż ku lepszemu życiu wyruszyło 460 osób, w tym matki z dziećmi. Ocaleni opowiadają, że ludzie bali się wsiadać do lichych łodzi ponieważ morze było bardzo wzburzone. Bezwzględni handlarze żywym towarem zmusili ich do tego grożąc bronią. Wśród ocalonych są mężczyźni, którym nie udało się uratować najbliższych, są w szoku mając wciąż przed oczyma dłonie swych dzieci, których nie utrzymali; widzieli jak pochłania je morze, stając się ich grobem.
Kiedy jesienią ubiegłego roku kończyła się operacja humanitarna Mare Nostrum, a zaczynała akcja Tryton, nastawiona wyłącznie na ochronę unijnych granic, organizacje humanitarne i kościelne, które na co dzień niosą pomoc migrantom alarmowały, że liczba ofiar może wzrosnąć nawet trzykrotnie! Ten głos został zagłuszony przez polityczną propagandę powtarzającą jak mantrę, że teraz liczba nielegalnych migrantów przedostających się do UE znacznie zmaleje, a co za tym idzie Europejczycy będę mogli spać spokojnie. O tym, że wygrał czynnik ekonomiczny, a nie ludzki mało kto wspominał. Mare Nostrum kosztowało Italię rocznie prawie 115 mln euro, a w związku z Trytonem kraj ten ponosi zero kosztów.
Tragedia wzbudziła kolejną polityczną burzę, w której tak naprawdę dobro uchodźców niewiele się liczy. W medialnych doniesieniach, to oni są częściej przedstawiani jako „problem” i „zagrożenie”, niż bezwzględni handlarze ludźmi bogacący się na ich nieszczęściu. Policzmy sami. Każda z osób, uciekających przed głodem i wojnami, musiała zapłacić za ten ostatni odcinek podróży do ziemi obiecanej ponad 1000 dolarów. Często zapożyczały się na to całe rodziny w nadziei, że choć komuś z ich najbliższych uda się wyrwać z piekła cierpienia. Napisałam „za ostatni odcinek drogi”, bo wielu z tych ludzi całymi miesiącami przechodzi z rąk do rąk, by wydostać się z Erytrei, Somalii, Iraku, Syrii czy Libii. Właśnie z tych krajów najwięcej ludzi uciekało w minionym roku przed prześladowaniami i wojną. Prawie 350 tys. osób próbowało w 2014 r. przepłynąć różne morza w poszukiwaniu lepszego życia. Najbardziej śmiertelnym okazał się szlak wiodący przez Morze Śródziemne. W jego wodach w minionym roku zginęło 3.419 osób; jest to smutny rekord ostatnich lat. Oby obecny rok go nie pobił.
Organizacje humanitarne i kościelne oraz Stolica Apostolska apelują do polityków, by Europa dała tym ludziom możliwość dotarcia do swych wybrzeży w bezpieczny sposób. Dla uchodźców wciąż nie istnieje bezpieczny i legalny sposób ucieczki; musi się to zmienić. Potrzeba otwarcia bezpiecznych korytarzy humanitarnych, ale i zdecydowanego rozprawienia się z organizacjami przestępczymi zajmującymi się handlem ludźmi. Papież Franciszek apelował ostatnio o zdecydowaną walkę z tym procederem. Rządzących wezwał, by usunęli przyczyny tej haniebnej plagi, niegodnej cywilizowanego społeczeństwa. Nie można mówić: nas to nie obchodzi. Jest to nie tylko niechrześcijańskie, ale również nieludzkie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.