Chrześcijańska Europa stanie się wkrótce peryferiami chrześcijaństwa. To „wkrótce” znaczy nie stulecia, ale najwyżej kilka dekad.
W 2050 r. co trzeci wyznawca Chrystusa będzie mieszkał na Czarnym Lądzie. W Chinach liczba chrześcijan osiągnie 100 mln, a w pierwszej dziesiątce krajów najliczniej zamieszkiwanych przez chrześcijan nie znajdzie się żadne państwo europejskie. W tym samym czasie na świecie będzie niemal tylu muzułmanów co chrześcijan. Dane te publikuje amerykański ośrodek badawczy Pew Research Center w raporcie zatytułowanym „Przyszłość religii w świecie: prognozy 2010-2050”. Studium pokazuje jak bardzo zmieni się religijny profil ludności świata. I zadecyduje o tym nie tyle misyjny zapał wyznawców poszczególnych religii, ile demografia.
Twórcy raportu podkreślają, że prognozowany przez nich trend mogą wprawdzie odwrócić takie czynniki jak: wojny, ruchy społeczne i polityczne, katastrofy naturalne, czy zmiana warunków gospodarczych. Jednocześnie jednak wskazują, jak bardzo demografia odciśnie swe wyraźne piętno na rozwoju religii. Warto choćby przypomnieć, że w 1900 r. mieszkańcy Europy stanowili jedną czwartą ludzkości, dziś już tylko 11 proc., a w roku 2050 zaledwie 8 proc. Dla porównania dodam, że w 1900 r. w Afryce żyło 10 mln chrześcijan, a w 2050 r. będzie ich tam prawie miliard! Muzułmanie będą się w najbliższych latach szybciej rozwijać niż chrześcijanie ponieważ mają więcej dzieci. Raport przypomina nie tylko o tym, że ludzie niewierzący mają mniej dzieci niż wierzący, ale i o tym, że chrześcijaństwo Zachodnie stało się „muzealne”, podczas gdy w Afryce, Azji i Ameryce Łacińskiej wciąż tętni życiem. Co więcej, krew męczenników dnia dzisiejszego sprawia, że mimo prześladowań rozwija się ono niezwykle dynamicznie. Mimo to, wciąż tak trudno ludziom Zachodu wyobrazić sobie Kościół w większości afrykańsko-azjatycki. W głos wierzących z tych kontynentów „centrum Kościoła” musi się bardziej wsłuchiwać, bo to oni zadecydują o tym, jak będziemy w najbliższym czasie przeżywać naszą wiarę. 6 mln wiernych na Mszy z Franciszkiem w Manili jest tego najlepszym dowodem. Pokazuje zarazem, to o czym często mówi Papież z krańca świata: centrum zupełnie inaczej wygląda z peryferii i ta zmiana perspektywy może być ożywcza.
Rozglądając się wokół siebie mieszkańcy Europy mogą być dumni z tego, jak bardzo przyczynili się do rozwoju Kościołów lokalnych na naszym globie. Rozkwit chrześcijaństwa poza Starym Kontynentem to owoc misyjnego ziarna wrzucanego przez setki lat w azjatycką czy afrykańską glebę. Teraz kierunek się zmienia. To Europa potrzebuje misjonarzy i na szczęcie przybywają. Wiara pozostaje ta sama. By przeciwstawić się prognozowanemu przez Pew Research Center wzrostowi ludzi niewyznających żadnej religii trzeba właśnie tych, co naprawdę spotkali Jezusa i którzy w europejską glebę wciąż będą wrzucać ziarno chrześcijaństwa. Jak pisze dziś Franciszek na Twitterze: „Możemy nieść Ewangelię innym, jeśli przenika ona dogłębnie nasze życie”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.