Chcemy rozmawiać. O Polsce, Kościele… Ale chcemy rozmawiać poważnie. W innym stylu.
W przedwyborczej gorączce trudno o tekst wyważony. Emocje kipią. Najmocniejsze argumenty – można przypuszczać – zostawiono na ostatnie godziny. Aż strach myśleć co nas czeka. Pytanie kogo mają przekonać. Zastanawiam się nad tym w perspektywie jednego spotkania.
W godzinie wielkiej debaty nasi strażacy zebrali się w remizie. Bynajmniej nie po to, by wydarzenie oglądać wspólnie i komentować. Z racji zbliżającego się jubileuszu jednostki. O tym, co dzieje się w studio telewizyjnym nikt nie wspomniał. Raz tylko, żartem, jeden z druhów sugerował zaproszenie któregoś z lokalnych parlamentarzystów. Po co, zastanawiał się inny, przecież oni pamiętają o nas tylko przy okazji wyborów.
Zmowa milczenia? Alienacja? Brak zainteresowania tym, co dzieje się w Ojczyźnie? Zapatrzenie w kawałek uprawianej ziemi bez liczenia się w dobrem wspólnym? Ależ skąd!
Zdaje się, że cząstkę odpowiedzi na pytania znalazłem w tekście raczej mediów głównego nurtu nie podbijającym, a nawet w nich nieobecnym. Na łamach internetowego magazynu „Wszystko co najważniejsze” Marcin Jakubowski pyta i diagnozuje zarazem. „Kim będziemy w 2030? Jaka jest nasza wizja na następne 50 lat? Czy Polska będzie wtedy bezpieczna? W ogóle co chcemy /musimy zrobić byśmy byli wtedy bezpieczni? Czy ktoś wie? Ja nie wiem, a z gazet, od polityków nie jestem w stanie się tego dowiedzieć.” Kilka zdań niżej dopowiada. „Śledząc coraz mniej chętnie polską politykę obserwuję nieustający karnawał coraz marniejszych happeningów politycznych, organizowanych pod rękę z coraz bardziej upadającą na pysk polską prasą (…) Obraz rzeczywistości już tak przerysowany, że nie ma już chyba nic wspólnego z rzeczywistością, tą którą znamy zza okna. Co gorsze, odnoszę wrażenie, że większości to odpowiada.”
We wtorek przed telewizorami zasiadło około trzech milionów widzów. Co wcale nie znaczy, że większość, która się wyłączyła, nie jest zainteresowana. Owszem, nie jest, ale takim stylem rozmowy. Czyli rozmową nie odpowiadającą na najważniejsze pytania. Nie jest zainteresowana udającym debatę happeningiem. Ma dość agresji i niekompetencji. Nie tylko polityków. Także narzucających tematy przedstawicieli mediów. Przykładem tej niekompetencji może być krążąca w mediach społecznościowych kopia karty wyborczej. Sugerowanie fałszerstwa wynika albo z niewiedzy, albo jest wykorzystaniem niewiedzy. Przecież zaczęło się głosowanie korespondencyjne. Biorący w nim udział otrzymali już karty wyborcze. Skopiowanie takiej i umieszczenie w Internecie dziś nie jest problemem. Wystarczy zwykły telefon z aparatem. Nawet nie wysokiej klasy.
Powyższe uwagi pojawiły się w kontekście prezydenckich wyborów. Ale z powodzeniem można je odnieść do innych dziedzin życia. Chcemy rozmawiać. O Polsce, Kościele, przeszłości i przyszłości, wychowaniu, szkole, bezpieczeństwie, nauce, kulturze, gospodarce… Ale chcemy rozmawiać poważnie. W innym stylu. Gdy tak się nie da uciekamy z rozmową w nisze. Gdzie szanuje się rozmówcę i nikt nie jest obrażany. Kto wie, może za jakiś czas prawdziwe życie będzie toczyć się w niszach. A może jest tam już dziś.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.