Całun Turyński był kiedyś własnością templariuszy. Nie wątpi w to Barbara Frale z Tajnego Archiwum Watykańskiego, która od lat zajmuje się tajemniczym zakonem.
Na łamach dzisiejszego wydania „L'Osservatore Romano” Barbara Frale pisze o swojej najnowszej książce na ten temat, powstałej na podstawie wielu nieznanych dotąd dokumentów. „W roku 1287 młodzieniec z dobrej rodziny z południa Francji, nazwiskiem Arnaut Sabbatier, poprosił o przyjęcie do rycerskiego zakonu templariuszy, co w ówczesnym społeczeństwie było wielkim przywilejem z wielu punktów widzenia... W czasie ceremonii przyjęcia, po złożeniu trzech ślubów ubóstwa, posłuszeństwa i czystości, preceptor zaprowadził młodego Arnaut do zamkniętego pomieszczenia, dostępnego tylko dla braci: tam pokazał mu długie płótno lniane, na którym odciśnięta była postać mężczyzny, i polecił mu, by trzykrotnie ucałował jego stopy”. Świadectwo to, wyjaśnia Barbara Frale, pochodzi z materiałów procesu wytoczonego templariuszom i jest niemalże nieznana historykom, ponieważ stanowi kroplę w morzu dla kogoś, kto zajmuje się niezwykle pogmatwaną historią tego wielkiego spisku, uknutego w 1307 roku przez króla Francji Filipa IV Pięknego przeciwko zakonowi, który stał się niemal niezależnym państwem na terenie jego królestwa. „Dokument ten ma jednak pierwszorzędne znaczenie dla kogoś, kto chce poznać koleje innej historii: dziejów przeniesienia Całunu Turyńskiego z dworu cesarzy bizantyjskich - gdzie znajdował się do roku 1204 - do Europy, gdzie pojawił się w połowie XIV wieku, w rękach pewnej francuskiej rodziny szlacheckiej”. W swej książce Barbara Frale analizuje nieznane dokumenty dotyczące templariuszy i dziejów całunu, dochodząc do następującego wniosku: w XIII wieku, gdy społeczeństwem chrześcijańskim wstrząsały herezje, zaprzeczające prawdziwemu człowieczeństwu Chrystusa, templariuszom, ze względu na ich rozmaite immunitety, groziło, że staną się miejscem schronienia dla heretyków proweniencji rycerskiej, którzy starali się znaleźć w ich szeregach, by uchronić się przed władzami Inkwizycji”. Innymi słowy, stwierdza autorka, „templariusze postarali się wejść w posiadanie całunu, ażeby uniknąć niebezpieczeństwa, że zakon ich ulegnie tej samej heretyckiej zarazie, która ogarnęła dużą część wspólnoty chrześcijańskiej owych czasów: był on najlepszym antidotum przeciwko wszelkiej herezji”. Posiadacze relikwii wypracowali szereg specjalnych liturgii ku jej czci, jak przykładanie do niej sznurów swoich habitów czy ceremonia opisana przez Arnauta Sabbatiera. „Również Karol Boromeusz, gdy w 1578 roku pielgrzymował do całunu piechotą z Mediolanu do Turynu, ucałował rany na stopach, dokładnie jak czynili to templariusze”, zwraca uwagę autorka. Jednocześnie zapowiada ona drugą część swojej pracy, która przynosi odpowiedzi na pytania o tajemnicze napisy po grecku, łacinie i hebrajsku, jakie odkryli francuscy badacze, „słowa pierwotnie napisane na jakimś dokumencie, który po zetknięciu się z płótnem, pozostawił na nim rodzaj odcisku” – pisze na łamach watykańskiego dziennika Barbara Frale.
W Monrowii wylądowali uzbrojeni komandosi z Gwinei, żądając wydania zbiega.
Dziś mija 1000 dni od napaści Rosji na Ukrainę i rozpoczęcia tam pełnoskalowej wojny.
Są też bardziej uczciwe, komunikatywne i terminowe niż mężczyźni, ale...
Rodziny z Ukrainy mają dostęp do świadczeń rodzinnych np. 800 plus.