W czwartek Sąd Najwyższy zbada skargę ośmiorga bliskich ofiar katastrofy smoleńskiej na przewlekłość śledztwa prowadzonego przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie. Prokuratura nie ujawnia na razie swego stanowiska w sprawie.
Jak podał zespół prasowy SN, z uwagi na obszerność materiału zgromadzonego w aktach sprawy oraz znaczną część akt o charakterze tajnym, posiedzenie Izby Wojskowej SN będzie niejawne. Jawne będzie zaś ogłoszenie orzeczenia trójki sędziów SN.
Jak powiedział PAP mec. Piotr Pszczółkowski - który będzie w SN reprezentował autorów skargi (nie ujawnił ich nazwisk) - działania prokuratury prowadzą do przewlekłości. Przywołał przykład nierozpatrywania przez trzy lata wniosku Andrzeja Melaka o ekshumację jego brata - co w końcu oddalono.
Powołał się także na fakt, że bliscy ofiar dostają np. opinie biegłych, ale bez materiałów źródłowych, będących ich podstawą. Mec. Pszczółkowski powiedział, że rodziny wnoszą, by SN nakazał pewne działania prokuraturze, przede wszystkim - wydanie tych materiałów źródłowych.
Według Pszczółkowskiego prokuratura limituje też stronom dostęp do materiałów niejawnych śledztwa, co - zdaniem adwokata - na obecnym etapie nie powinno mieć miejsca. "Z naszym udziałem to postępowanie byłoby prężniejsze" - dodał.
Adwokat zastrzegł, że w skardze nie ma mowy o żadnym zadośćuczynieniu. "Jest tylko prośba do SN, żeby tego postępowania niepotrzebnie nie wydłużać brakiem dzielenia się ze stronami tym, co im się należy" - oświadczył.
Rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej mjr Marcin Maksjan powiedział PAP, że na razie prokuratura nie ujawnia swego stanowiska ws. skargi. Dodał, że przesłano je SN wraz z aktami śledztwa WPO. "W czwartek wszystko będzie jasne" - dodał.
WPO wszczęła śledztwo w dniu tragedii 10 kwietnia 2010 r. Jest ono prowadzone w sprawie "nieumyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu powietrznym, w wyniku której śmierć ponieśli wszyscy pasażerowie samolotu Tu-154 Sił Powietrznych RP, numer boczny 101, w tym prezydent RP Lech Kaczyński oraz członkowie załogi".
W 2011 r. WPO postawiła zarzuty niedopełnienia obowiązków służbowych dwóm oficerom, którzy w 2010 r. zajmowali dowódcze stanowiska w 36. specpułku, który zapewniał transport VIP-ów. Chodziło o organizację lotu w zakresie wyznaczenia i przygotowania załogi samolotu.
W marcu br. - po uzyskaniu kompleksowej opinii biegłych - WPO wydała zaś postanowienie o postawienie zarzutów dwóm kontrolerom lotów ze Smoleńska. Jednemu zarzuca się sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy, a drugiemu - nieumyślne sprowadzenie katastrofy. Z raportu komisji Millera, która badała katastrofę, wynikało, że podawali oni błędnie załodze Tu-154, że samolot jest na ścieżce i na kursie, a na wieży kontroli lotów panował chaos. Według komisji nie było to jednak przyczyną katastrofy, a kontrolerzy wskazywali załodze, że warunków do lądowania nie ma.
Śledztwo przedłużone jest do 10 października, ale nie będzie to jeszcze końcowy termin. Wszystkie okoliczności wskazują na to, że do końca tego roku śledztwa nie uda się zakończyć - podawała prokuratura.
Główne badane wątki śledztwa to: możliwe usterki techniczne Tu-154; nieprawidłowe zachowanie załogi Tu-154 (np. błąd w technice pilotowania czy naruszenie zasad lotu lub niedoszkolenie załogi); zła organizacja lub zabezpieczenie lotu (nieprawidłowości polskiego i rosyjskiego personelu naziemnego); zachowania osób trzecich (np. zamach terrorystyczny). WPO dotychczas otrzymała już wiele dokumentów i opinii odnoszących się do okoliczności katastrofy. Wykazano także - po przeprowadzonych ekshumacjach - złożenie ciał sześciu ofiar katastrofy w niewłaściwych grobach. Prokuratura m.in. mówiła także o braku przesłanek oraz dowodów na zamach na pokładzie Tu-154.
Jako pierwszą bezpośrednią przyczynę katastrofy biegli wskazali niewłaściwe działanie załogi, polegające na zniżaniu samolotu przez dowódcę poniżej własnych warunków minimalnych do lądowania i niewydanie komendy odejścia "na drugie zajście". Było to "działanie nieadekwatne do panującej na lotnisku sytuacji meteorologicznej" - podano. Ponadto jako przyczynę katastrofy biegli wskazali "naruszenie reguł określonych w instrukcji użytkowania Tu-154 w locie" oraz "instrukcji współdziałania i technologii pracy członków załogi samolotu". Inną z przyczyn wskazanych przez biegłych były także nieprawidłowości w związku z wyznaczeniem do lotu "osób bez ważnych uprawnień, lub wręcz bez uprawnień, do wykonywania lotów na tym typie samolotu".
Biegli wykluczyli, aby uszkodzenia Tu-154 powstały z innych przyczyn niż zderzenia z przeszkodami terenowymi. Według biegłych samolot, uderzając w ziemię, był kompletny, pomijając uszkodzenia spowodowane uderzeniem w brzozę. Biegli nie stwierdzili także śladów oddziaływania ognia na zasadniczych elementach konstrukcyjnych samolotu; nie było też wybrzuszeń powłoki samolotu charakterystycznych dla wybuchu. Ani stan zdrowia załogi, ani stan techniczny samolotu nie miały związku z katastrofą - uznali.
Prokuratura nadal oczekuje odpowiedzi na wnioski o pomoc prawną wysłane do USA oraz Rosji. Zakład Medycyny Sądowej we Wrocławiu przygotowuje opinię nt. każdej ofiary katastrofy, uwzględniającą polską i rosyjską dokumentację lekarską. Nie zdoła on przygotować opinii do końca roku.
W Rosji cały czas są wrak i oryginały rejestratorów samolotu. Prokuratura wielokrotnie występowała o ich przekazanie, rosyjscy śledczy odpowiadali, że będzie to możliwe dopiero po zakończeniu prowadzonego przez nią postępowania w sprawie katastrofy w Smoleńsku. Według Prokuratury Generalnej możliwe jest zakończenie polskiego śledztwa bez przekazania Polsce wraku i rejestratorów.
W początkach lipca br. Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu uznał, że przewlekłość postępowania karnego to w Polsce problem systemowy. W Trybunale czeka niemal 600 skarg z Polski na przewlekłość postępowań prokuratorskich i sądowych.
Skargę na przewlekłość postępowania wprowadzono w Polsce w 2004 r., po wyroku ETPC, w którym wytknął Polsce nadmiernie długie postępowania. Ustawę o skardze znowelizowano w 2009 r., kiedy wprowadzono m.in. obowiązek zasądzenia kwoty pieniężnej przy stwierdzeniu przewlekłości postępowania oraz podwyższono górną granicę tej kwoty do 20 tys. zł. Nierozwiązanym problemem pozostawało to, w jaki sposób oceniać przewlekłość postępowania. Sądy brały pod uwagę albo całość postępowania, albo jego poszczególne etapy. W końcu Sąd Najwyższy rozstrzygnął, że przy badaniu przewlekłości ocenie sądowej podlega całość postępowania.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.