Reklama

Pomnik i biznes

"Tygodnik Powszechny" się zmienił, niektórzy na nowo zaczęli po niego sięgać - twierdzi dyrektor Wydawnictwa "Znak" Danuta Skóra. - Jednak wielu sądzi, że aby pismo odniosło sukces, musi się narodzić nowy redaktor Turowicz. Taki na dzisiejsze czasy - pisze Ewa Łosińska.

Reklama

Czy „Tygodnik Powszechny” – pismo–pomnik, dziesiątki lat opierające się komunie, zostanie pokonane przez wolny rynek, o który walczyło? Ponieważ kryzys dodatkowo zachwiał pozycją gazety, ksiądz Adam Boniecki, redaktor naczelny, w dramatycznym apelu poprosił czytelników o wsparcie. Ruszyli na odsiecz, ale pismo nadal szuka sojuszników - czytamy na łamach Dziennika Polskiego. „Tygodnik znalazł się w sytuacji poważnego zagrożenia” – napisał w marcu ksiądz Boniecki, który od śmierci Jerzego Turowicza kieruje redakcją. – Po apelu przekonaliśmy się, jaką przyjaźnią jesteśmy otoczeni. „Gazeta nie może zginąć” – pisali czytelnicy – opowiada. – Była także pomoc finansowa. Bezcenna, bo załamanie rynku reklamowego pogłębiło dziurę w budżecie pisma na początku 2009 r. – nie kryje redaktor. – W auli seminarium duchownego w Łodzi odbył się nawet zjazd czytelników gazety. Jak podaje gazeta, nie ma jednak pewności, że apel zaowocuje stałym wsparciem. Nawet jeśli zjawiły się reklamy. Tym bardziej, że największy udziałowiec tygodnika – koncern ITI (właściciel TVN) sam ma problemy. – Świąteczny numer sprzedał się znacznie lepiej niż poprzednie, a od czasów reformy pod koniec 2007 roku, sprzedaż ma tendencję do wzrostu – mówi ks. Boniecki. – Tyle że wolniejszego od wzrostu kosztów, choćby papieru. Gdybyśmy systematycznie sprzedawali 30 tys. egzemplarzy, funkcjonowalibyśmy spokojnie. Program ITI zakłada nawet 50 tys. To ambitny pułap. Ksiądz Boniecki wierzy natomiast, że 30 tys. jest realne. Nawet jeśli wielu ludzi już nie wie, co w „Tygodniku Powszechnym” może znaleźć. „Tygodnik” ma trafiać do polskiego inteligenta – czytamy. - Dotrzeć do niego nie jest łatwo, bo – jak pokazały badania przeprowadzone w Warszawie, Wrocławiu i Lublinie w ubiegłym roku – część osób, które nie czytają gazety, choć potencjalnie powinny, odstrasza już sam podtytuł „katolicki”. Dla niektórych to znaczy wręcz: manipulowany, próbujący nawracać lub publikujący nieciekawe teksty biskupów. – Kiedy się mówi „katolicki”, spora grupa ludzi daje dyla, bo media katolickie kojarzą się z pewnym typem gazet. Nie przypadkiem – ocenia ks. Boniecki. Dodaje, że gdy podczas badań pismo pokazywano różnym odbiorcom, byli mile zaskoczeni. Inaczej przyczyny kłopotów „Tygodnika” zdiagnozował abp Józef Michalik, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski: „Zawsze mówiłem, że powinni być blisko Pana Boga i Kościoła. Powinni być na sto procent eklezjalni” – stwierdził. – Odpowiedziałem arcybiskupowi, że z ideału, jaki przedstawił, wynika, iż pisma katolickie powinny przypominać listy pasterskie, na które Lud Boży czeka z wypiekami – uśmiecha się ks. Boniecki. – Arcybiskup się nie obraził i odpisał: „widzę, że ksiądz się interesuje listami pasterskimi, więc przesyłam dwa moje, bo lubię je pisać. Zresztą mówił, że musi istnieć i Radio Maryja, i „Tygodnik Powszechny”. Co to znaczy „w 100 procentach eklezjalny”? - zastanawia się dziennikarka. Roman Graczyk, który w latach 1983-91 był dziennikarzem „Tygodnika”, nie sądzi, aby redakcja lub kuria były zainteresowane przejęciem gazety. – Pismo diecezjalne traci niezależność – mówi. Chce, by „Tygodnik” przetrwał, ale potrafi sobie wyobrazić świat bez niego. – Życie byłoby uboższe, ono jednak może być uboższe – twierdzi.

«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
3°C Środa
wieczór
0°C Czwartek
noc
0°C Czwartek
rano
3°C Czwartek
dzień
wiecej »

Reklama