"Dziennik" kontynuuje temat anonimowości komentarzy w internecie, powodem którego stała się sprawa blogerki Kataryny.
W dyskusję włączyli się internauci, publicyści "Dziennika" - i ks. Boniecki. Zdania są podzielone. Podkreśla się z jednej strony, że anonimowość może powodować brak odpowiedzialności za słowo i skutkuje często stekami wyzwisk, pomówieniami i zwykłymi kłamstwami, przed którymi nie sposób się bronić. Z drugiej strony - podkreślają oponenci - anonimowość pozwala na wypowiedź tym, którzy z racji uwarunkowań środowiska, w jakim żyją, w innych okolicznościach nie mogliby się wypowiedzieć szczerze. Trzeba ich wypowiedzi traktować tak, jakby były rzeczywistym odbiciem ich opinii - uważają. Wśród dyskutantów znalazł się ks. Adam Boniecki. "Brak podpisu odbiera wiarygodność i siłę nawet najlepszym argumentom" - zauważa kapłan. I dodaje: "Jedyną forma anonimowości, jaka jest dla mnie dopuszczalna, to anonimowość penitenta w konfesjonale". Ale wtedy osądza się nie innych, tylko siebie. Od Redakcji Cała dyskusja w "Dzienniku" budzi niesmak ze względu na bezpośrednią przyczynę, czyli konflikt ze znaną, choć anonimową blogerką. Gazeta kobietę zidentyfikowała i zadzwoniła do niej z propozycją "coming out-u". Gdy ta rzuciła słuchawką, a następnie odmówiła rozmowy, "Dziennik" jej personaliów wprawdzie nie podał, ale podał informacje, na podstawie których można ją zidentyfikować. Co zresztą internauci zrobili... Jaki był przebieg rozmowy, propozycji "Dziennika" i na ile prawdziwe są informacje podawane w tej gazecie (o części z nich Kataryna mówi, że są nieprawdziwe) trudno wyrokować. Faktem jest natomiast, że ciągnięcie tematu anonimowości w internecie jest polemiką z Kataryną. Żaden komentarz w tej sprawie nie jest i nie będzie w tej sytuacji pozbawiony elementu oceny działań blogerki. Nawet jeśli nie było to wolą jego autora. O anonimowości w internecie można rozmawiać długo. Jednak tym razem powstrzymam się od jakichkolwiek komentarzy na ten temat. Joanna Kociszewska
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.