Polscy misjonarze z Karagandy szukają sponsorów, którzy umożliwią młodzieży przyjazd na przyszłoroczne spotkanie z Ojcem Świętym w Krakowie.
Barbara i Mieczysław Wolff z Kwidzyna na Drodze Neokatechumenalnej są od dawna. Po latach formacji postanowili, że nadszedł czas wyjazdu na misje. W maju wyruszyli do Karagandy w Kazachstanie.
Wrócili po trzech miesiącach, bo tyle czasu była ważna ich misjonarska wiza. Obecnie czekają na kolejną. Mają nadzieję, że ponownie na misje wyjadą już jesienią i pozostaną na niej przez rok.
W Kazachstanie marzeniem większości rosyjskojęzycznej młodzieży o polskich korzeniach jest przyjazd w przyszłym roku do Krakowa na Światowe Dni Młodzieży. Ale dla kazachskiej młodzieży koszty wyprawy do ojczyzny swoich dziadków są kosmiczne.
Dlatego misjonarze szukają dobroczyńców, którzy sfinansują młodzieży przyjazd na spotkanie z Ojcem Świętym.
W Karagandzie Barbara i Mieczysław poznali m.in. Saszkę. Mówią o nim „nasz Saszka.” Chłopak jest bardzo gorliwym ministrantem. - W dzień powszedni na Eucharystii jesteśmy tylko my i Saszka - opowiada Barbara.
Chłopak regularnie przychodzi do oratorium, jakie przy parafii Maryi Matki Kościoła prowadzą księżą marianie. Przyjazd na przyszłoroczne spotkanie młodzieży w Krakowie to wielkie marzenie Saszki.
Barbara i Mieczysław przywiozą Saszce z Polski niespodziankę. - Informację, że pojedzie do Krakowa - zdradza Mieczysław. Wspólnota neokatechumenatu z Kwidzyna zebrała odpowiednią sumę, by opłacić jego przyjazd o pobyt w Polsce.
- Cała śmietanka została dla nas, bo tylko my zobaczymy minę Saszki, gdy się dowie, że będzie uczestniczył w Światowych Dniach Młodzieży - uśmiecha się Barbara.
Więcej o misji Barbary i Mieczysława Wolf w Karagandzie oraz Barbary Hajdamowicz w Barnauł w "Gości Elbląskim" na 6 września.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.