Jadwiga Mickiewicz odwiedziła swoje rodzinne strony na Wołyniu. Najpierw przeżyła radość, potem wielkie rozczarowanie. Gdyby wiedziała wcześniej o tym, co się stanie, nie pojechałaby.
Ale dzisiaj dziękuje, że Bóg ją tam doprowadził. Wszystko przez i dzięki jej babci.
O tym, że jest z rodziny, która przeżyła rzeź wołyńską, dowiedziała się jako nastolatka. Tato opowiadał jej i nie ukrywał trudnej historii. Wiedziała także, co stało się z jej babcią.
Jadwigę Strażyc Ukraińcy z UPA zamordowali siekierą. Ponad 30-letni syn był tego świadkiem. Przetrwał masakrę i później pochował matkę nocą na swojej posiadłości w gęstych krzakach. Dzisiaj nie wiadomo, gdzie dokładnie, ponieważ na miejscu polskiej niegdyś wsi (Wola Ostrowiecka) zostało szczere pole i dziki sad.
Co roku w Ostrówkach pod koniec sierpnia odbywają się uroczystości kolejnych rocznic ludobójstwa w dwóch nieistniejących już polskich miejscowościach (Ostrówki i Wola Ostrowiecka), które miały miejsce 30 sierpnia 1943 roku. Szacuje się, że UPA wraz z miejscową ludnością ukraińską zamordowały wówczas w bestialski sposób ponad 1000 Polaków, w tym kilkaset dzieci. Ich ciała wrzucono do dołów, często masowych mogił. Ale tak nie stało się z babcią Jadwigi Mickiewicz.
Początkiem wielkiej nadziei był list, który wrocławianka otrzymała w pierwszych dniach sierpnia. Poinformowano ją wówczas, że w Woli Ostrowieckiej na Wołyniu odkryto mogiłę prawdopodobnie śp. Jadwigi Strażyc. Na 99 procent. Gdy p.Jadwiga pierwszy raz przeczytała zaskakującą informację, ogarnęły ją jednocześnie wielkie wzruszenie i radość. Nie spodziewała się tego, choć na dnie serca długo tliła się malutka iskra wiary, że może kiedyś, któregoś dnia uda się odnaleźć szczątki jej babci.
Od lat 90. grupa, którą prowadzi dr Leon Popek z IPN-u szuka na Wołyniu, w Ostrówkach i Woli Ostrowieckiej, mogił zamordowanych tragicznie rodaków. Odnaleziono już wiele osób.Co roku prace te wieńczy uroczysty godny pochówek i Eucharystia podczas obchodów rocznicowych na cmentarzu w Ostrówkach. Tym razem 31 sierpnia 2015 roku, w rodzinnych stronach Jadwigi Mickiewicz, mieli przenieść do krypty szczątki jej babci.
Decyzja o podróży nie była dla niej łatwa. Musiała zostawić męża po udarze, który potrzebuje stałej opieki. Syn przebywał akurat na urlopie i zajął się ojcem. Wrocławianka sama ma duże problemy ze zdrowiem, szczególnie z sercem. Obawiała się długiej i wyczerpującej jazdy ponad ok. 1300 km w dwie strony. A wszystko na przestrzeni kilkudziesięciu godzin. - Gdyby mój ojciec, a syn Jadwigi Strażyc, się o tym dowiedział, byłby wniebowzięty! - myślała po drodze.
Pojechała tam, aby babcię w końcu pochować z godnością i pomodlić się jako wnuczka, członek rodu, który prawie został zgładzony w masakrze. - Przyszykowałam znicze i piękny wieniec z napisem: „Od syna, wnuków i prawnuków” - mówi drżącym głosem kobieta - Odmawiałam różaniec na cmentarzu trochę zestresowana. Nie wiedziałam, jak to będzie wszystko wyglądać. Ale w sercu wciąż trwała radość. Tuż przed Mszą św. podszedł do mnie dr Popek z powiedział szokującą wówczas dla mnie wiadomością.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.
Raport objął przypadki 79 kobiet i dziewcząt, w tym w wieku zaledwie siedmiu lat.