Komisja Europejska wydała w czwartek wskazówki, jak należy stosować unijną dyrektywę z 2004 roku o swobodnym przepływie osób, ale nie zdecydowała się walczyć o uznanie we wszystkich państwach członkowskich praw homoseksualnych związków partnerskich w tym względzie.
"Kwestie prawa rodzinnego pozostają wyłączną kompetencją krajów członkowskich i UE w to nie ingeruje" - oświadczył przedstawiciel KE prezentujący wskazówki. Przyznał jednocześnie, że Komisji, która jest przeciwna wszelkiej dyskryminacji, znane są przypadki homoseksualnych par, które napotkały problemy "na gruncie prawa cywilnego", chcąc osiedlić się w innym kraju UE.
Zgodnie z dyrektywą, teoretycznie nie powinny mieć z tym problemu, bowiem obywatele UE mogą swobodnie przemieszczać się i osiedlać we wszystkich krajach członkowskich. Ale zdaniem unijnej Agencji Praw Podstawowych powinno iść za tym uznanie praw par homoseksualnych, nabytych przez nie w ich kraju. W raporcie z 2008 roku agencja podkreśliła, że te uprawnienia powinny być takie same nie tylko w odniesieniu do homoseksualnych małżeństw (w UE dopuszczonych tylko w Belgii, Holandii i Hiszpanii) oraz związków zarejestrowanych (jak francuski PACS), ale także par, które są "związkami partnerskimi de facto", czyli uznanymi za trwałe mimo braku jakiejkolwiek formy ich "legalizacji".
Zdaniem agencji co najmniej 11 krajów, w tym Polska, nie uznaje małżeństw homoseksualnych zawartych za granicą, "co może prowadzić do odmowy uznania partnerów tej samej płci za małżonków". A to - zdaniem agencji - narusza zagwarantowaną w dyrektywie swobodę przemieszczania się obywateli UE, bowiem np. dwie Belgijki, które są małżeństwem, nie będą za takie uznawane w urzędach czy innych instytucjach w Polsce, i po ewentualnej przeprowadzce nie będzie im przysługiwał szereg praw.
Agencja podkreślała w części raportu poświęconej Polsce, że polskie prawo nie uznaje związku partnerskiego zalegalizowanego w innym kraju UE jako równorzędnego z małżeństwem, ani nie uznaje prawnych konsekwencji konkubinatów osób tej samej płci. Zaznaczono jednak przy tym, że nie ma żadnych danych o praktycznych konsekwencjach takiego "restrykcyjnego podejścia".
Dyrektywa z 2004 r. jest wciąż respektowana w UE w bardzo niedoskonałym stopniu: żaden kraj nie wdrożył poprawnie wszystkich przepisów; żaden przepis nie jest poprawnie wdrożony we wszystkich krajach. Dlatego KE zdecydowała się zainterweniować, wydając niewiążące wskazówki. Świadoma drażliwości kwestii uznania par homoseksualnych, KE ograniczyła się do wyjaśnienia innych spraw. Celem wskazówek jest zapewnienie, by obywatele mogli w jak największym stopniu korzystać z dyrektywy, a kraje członkowskie nie wprowadzały nadmiernych restrykcji.
KE podkreśliła m.in., że władze nie mają prawa ustalać odgórnej kwoty zarobków czy posiadanych pieniędzy niezbędnych do osiedlenia się w danym kraju: sytuacja każdego obywatela ma być traktowana z osobna. Podobnie, nie można kogoś prewencyjnie wyrzucić, powołując się ochronę bezpieczeństwa i porządku wewnętrznego: to, że ktoś stanowi zagrożenie, ma być faktem, a nie domniemaniem. Indywidualnie mają być też badane przypadki podejrzenia papierowych małżeństw między obywatelami UE i krajów trzecich - zawartych jedynie po to, by małżonek zyskał prawo pobytu w UE.
KE zapowiada, że w internetowej Wikipedii opublikuje prosty przewodnik dla obywateli, by wiedzieli, jakie mają prawa i jakie ograniczenia mogą nakładać kraje członkowskie.
"Swoboda życia i pracowania za granicą jest jedną z podstawowych zasad UE. 8 milionów europejskich obywateli zdecydowało się osiedlić w innym kraju UE. Dziś przedstawiamy im niezbędne informacje, a krajom proponujemy pomoc, by lepiej wdrożyć unijną dyrektywę" - powiedział unijny komisarz ds. sprawiedliwości i spraw wewnętrznych Jacques Barrot.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.