Czesław Kiszczak krótko przed śmiercią prosił o wizytę księdza i udzielenie mu namaszczenia. Tak się jednak nie stało - informuje "Superexpress", powołując się na wdowę po generale.
Maria Kiszczak przyznała, że odkładała zaproszenie kapłana, bo nie spodziewała się śmierci męża. Dodała, że w ostatnich dniach szeptał on, że umiera, robiąc znak krzyża. Jej zdaniem "mąż dobrze żył z Kościołem, czytał Pismo Święte".
Od redakcji: Mamy nadzieję, że Czesław Kiszczak pojednał się z Chrystusem, okazując żal za zło, które popełnił. Jeśli faktem jest to, że przed śmiercią prosił o przybycie kapłana, to jest to kolejny dowód klęski zbrodniczej ideologii, której generał służył, a która walczyła z Jezusem i Jego uczniami.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.