Szef administracji Nord Pas-de-Calais, regionu na północy Francji, Xavier Bertrand zaapelował w poniedziałek do władz w Paryżu o wysłanie wojska do Calais, gdzie migranci wdarli się do portu i na pokład brytyjskiego promu.
Tysiące migrantów uciekających przed wojną i nędzą w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie przybyło w zeszłym roku do Calais, skąd na różne sposoby usiłują dotrzeć do Wielkiej Brytanii.
W sobotę ok. 200 uchodźców przedostało się w Calais do portu i część z nich weszła na pokład brytyjskiego promu. "Tylko armia może przywrócić bezpieczeństwo w Calais" - powiedział dziennikarzom Bertrand. "Nie chcemy tragedii w Calais, ale dokładnie do tego dojdzie, jeśli nie będzie silniejszej reakcji" - dodał. Wezwał też prezydenta Francji Francois Hollande'a do odwiedzenia Calais i zapoznania się z panującą tam sytuacją.
Około czterech tysięcy migrantów koczuje w slumsach pod Calais, zwanych "dżunglą".
Bertrand zarzucił Wielkiej Brytanii, że ponosi ona znaczną część odpowiedzialności za to, co dzieje się w Calais. "Migranci chcą się udać do Anglii, wiedzą, że można tam pracować bez dokumentów. (...) Dopóki Anglicy nie zmienią przepisów, my będziemy mieli problemy. Albo Anglicy ustąpią, szczerze i serio, albo damy im z powrotem ich granicę" - powiedział.
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.