W Urumczi - stolicy regionu autonomicznego Sinkiang, na północnym zachodzie Chin - demonstrowały w czwartek tysiące osób pochodzenia chińskiego, protestujących przeciwko pogarszającemu się stanowi bezpieczeństwa w mieście - podają naoczni świadkowie, cytowani przez agencję Associated Press.
Uczestnicy manifestacji - twierdzą świadkowie - ostro krytykowali władze regionu, zarzucając im brak działań na rzecz przywrócenia ładu i porządku publicznego w Urumczi.
W mieście na początku lipca doszło do niepokojów, w których zginęło co najmniej 197 osób, a około 1700 odniosło obrażenia. Mimo oficjalnych zapewnień władz, że w Urumczi przywrócono już spokój, mieszkańcy twierdzą, że nadal utrzymuje się tu napięta sytuacja i codziennie dochodzi do potyczek pomiędzy miejscowymi Ujgurami a napływową ludnością chińską (z grupy Han).
Informacji o czwartkowych wystąpieniach chińskich mieszkańców miasta nie potwierdziły oficjalne środki przekazu.
W sierpniu Urumczi odwiedził prezydent Chin Hu Jintao (czyt. Hu Dzin-thao). Apelował na miejscu do władz i służb bezpieczeństwa o działania na rzecz stabilizacji oraz ostrzegł, że wszelkie akcje ujgurskich separatystów skazane są na niepowodzenie.
Do krwawych starć Ujgurów z napływowymi Chińczykami doszło w Urumczi 5 lipca. Ujgurzy, którzy są muzułmanami, związanymi kulturowo z Azją Środkową, stanowią około 40 procent 20-milionowej ludności Autonomicznego Regionu Sinkiang-Ujgur. Napięcia na tle etnicznym są w Sinkiangu bardzo silne od lat.
Papież o walce z nadużyciami w Kościele i wolnym dziennikarstwie.
Co najmniej 17 osób zginęło, gdy zawaliła się kopalnia koltanu, dziesiątki wciąż są pod gruzami.
Przez dwa dni jurorzy będą oceniać malunki, a w niedzielę ogłoszą werdykt.
Duchowni udadzą się do Anglii, Irlandii, Niemiec oraz Norwegii.