Wiceminister Jarosław Pinkas prawdopodobnie uratował życie współpasażerowi na pokładzie samolotu.
Cały incydent potwierdził Adrian Kubicki, rzecznik LOT-u.
Podczas lotu z Nowego Jorku do Warszawy nagle zasłabł jeden z pasażerów. Okazało się, że mężczyzna doznał wylewu i potrzebuje natychmiastowej opieki lekarskiej. Na szczęście na pokładzie był lekarz w osobie wiceministra zdrowia. Jarosław Pinkas wracał właśnie ze Zgromadzenia ONZ. Około 50-letni mężczyzna był już bardzo odwodniony, a jego stan - ciężki. Nie było już możliwości, aby zawrócić samolot, dlatego ministrowi nie pozostało nic innego jak przez kolejne sześć i pół godziny opiekować się pasażerem. Fachowej pomocy udzieliły także stewardessy, które wykazały się niezwykłym profesjonalizmem.
O samym incydencie minister Pinkas wypowiada się bardzo skromnie: "Ja po prostu zrobiłem to, co zrobiłby każdy polski lekarz" - powiedział, podkreślając natomiast profesjonalizm załogi samolotu.
Prosto z lotniska pasażera z wylewem przewieziono do szpitala. Jego stan określa się jako stabilny.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.