Dziecko odebrane rodzinie z Błot Wielkich może wrócić do rodziców pod warunkiem, że rodzina ta otrzyma istotną pomoc z zewnątrz - wynika z opinii przygotowanej przez specjalistów z Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego w Poznaniu. Informację taką przekazał PAP Krzysztof Józefowicz - Prezes Sądu Okręgowego w Poznaniu.
Opinia może mieć wpływ na decyzję sądu w Szamotułach, który 18 września będzie rozpoznawał ponowny wniosek adwokata rodziny o uchylenie decyzji o przekazaniu noworodka do rodziny zastępczej.
Jak powiedział PAP Krzysztof Józefowicz, prezes Sądu Okręgowego w Poznaniu, biegli uznali, że ta rodzina nie poradziłaby sobie z samodzielnym wychowaniem dziecka.
"W ocenie biegłych rodzice mogliby wychowywać wszystkie małoletnie dzieci, w tym także Różę, ale pod warunkiem istotnej pomocy zewnętrznej. Sąd przesłucha kierownika lokalnego ośrodka pomocy społecznej, bo to ta instytucja będzie m.in. odpowiedzialna za pomoc. Potrzebna będzie nierutynowa, duża pomoc ze strony ośrodka" - powiedział PAP Józefowicz.
Z sytuacją rodziny zapoznał się w czwartek rzecznik praw dziecka Marek Michalak. Jak zapowiedział, będzie się domagał jak najszybszego rozpatrzenia sprawy Róży przez szamotulski sąd. Zdaniem Józefowicza zmiana terminu raczej nie jest możliwa.
"Ta kwestia musi być rozpoznana na rozprawie, której uczestnicy muszą być odpowiednio wcześniej powiadomieni. Dajmy teraz czas sądowi na zapoznanie się z obszerną opinią przygotowaną w tej sprawie. Gdyby termin był bardziej odległy, sam bym interweniował" - stwierdził Józefowicz.
Marek Michalak poinformował PAP, że spotkał się z władzami gminy Wronki i grupą osób, która włączyła się w pomoc rodzinie Róży. Rozmawiał też z rodzicami i rodzeństwem odebranego dziecka.
"Spotkałem się z ludźmi chcącymi wesprzeć tą rodzinę. Lokalna społeczność potwierdziła jej pracowitość i rzetelność. Wiem, że ustalono harmonogram prac, m.in. przy zrobieniu łazienki z prawdziwego zdarzenia, szamba - to rzeczy, które są potrzebne rodzicom Róży. Moim zdaniem przyszedł już ten moment, by wyciszać sprawę rodziny z Błot Wielkich. Dzieci pytane przeze mnie o czym marzą, odpowiedziały, że chciałyby spokoju" - powiedział PAP Michalak.
W lipcu Sąd Rejonowy w Szamotułach zdecydował o odebraniu kobiecie po porodzie jej córki Róży i przekazaniu dziecka rodzinie zastępczej, na podstawie sprawozdań z kuratorskiego nadzoru nad rodziną. Sądowa kurator stwierdziła niewydolność wychowawczo-opiekuńczą matki małoletnich dzieci i oceniła, że nie daje ona gwarancji prawidłowego spełniania funkcji rodzica w przypadku opieki nad noworodkiem.
Sąd Okręgowy w Poznaniu oddalił pierwsze zażalenie na decyzję o przekazaniu noworodka rodzinie zastępczej. Uzasadnił to dobrem dziecka, wskazując na pasywność matki w sprawowaniu opieki rodzicielskiej oraz brak czasu ojca dziecka.
Tymczasem zmieniła się sytuacja prawna nowo narodzonej dziewczynki. Jej rodzice nie są małżeństwem, ale ojciec uznał Różę i ma on obecnie pełnię praw rodzicielskich. Adwokat reprezentująca rodzinę skierowała do szamotulskiego sądu ponowny wniosek o uchylenie decyzji o przekazaniu noworodka do rodziny zastępczej.
Sprawę rodziny z Błot Wielkich bada też prokuratura w Szamotułach. Śledczy sprawdzają, czy matka Róży, Wioletta Woźna została po urodzeniu dziecka bezprawnie poddana sterylizacji. Kobieta twierdzi, że nie miała pojęcia o tym, że taki zabieg zostanie wykonany. Jest też przekonana, że żadnych dokumentów dotyczących sterylizacji nie podpisywała.
Dyrekcja szpitala przekonuje, że kobieta przed porodem podpisała wszelkie wymagane zgody. Prokuratura potwierdza, że z dokumentacji szpitala wynika, iż Woźna wyraziła pisemnie zgodę na operację cesarskiego cięcia oraz tzw. "rozszerzenie zabiegu" związane z ewentualnymi komplikacjami.
W sprawę odebranego rodzicom noworodka z Błot Wielkich, poza Rzecznikiem Praw Dziecka włączył się też Rzecznik Praw Obywatelskich. Nadzorem sprawę objął minister sprawiedliwości Andrzej Czuma, który zlecił Prokuraturze Apelacyjnej w Poznaniu zapoznanie się z jej aktami. Wcześniej list w obronie rodziny małej Róży z prośbą o pomoc i dokładne zbadanie całej sprawy wysłali do niego mieszkańcy Błot Wielkich. Podobne listy skierowali też do prezydenta i premiera.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.