Ciągle stabilny, z pewnymi symptomami poprawy, pozostaje stan poparzonych górników, przebywających po katastrofie w kopalni "Wujek-Śląsk" w siemianowickiej "oparzeniówce"; czterej z nich wciąż są leczeni na oddziale intensywnej terapii.
W wyniku piątkowego zapalenia i wybuchu metanu zginęło w sumie 17 górników. Według Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego 34 nadal jest w szpitalach, z czego 23 w Centrum Leczenia Oparzeń (CLO) w Siemianowicach Śląskich. W środę dwóch lżej rannych górników opuściło szpital w Rudzie Śląskiej.
Jak mówił w piątek dziennikarzom dyrektor CLO Mariusz Nowak, stan pacjentów nadal jest poważny - stabilny. Choć czterej przebywający na OIOM-ie górnicy nadal nie oddychają samodzielnie, dr Nowak pytany o perspektywy ich dalszego leczenia wskazał, że "jest cień nadziei - jest dobrze".
Według dr. Nowaka, stan pozostałych 19 górników "poprawia się, stabilizuje" - u niektórych można dostrzegać pewne symptomy poprawy, a sami lekarze są "optymistycznie nastawieni". Dyrektor CLO już wcześniej zaznaczał jednak, że choroba oparzeniowa ma swoje fazy, które pacjenci różnie przechodzą. Większość z nich m.in. gorączkuje.
Lekarze zaznaczają, że to normalny objaw - jeżeli pacjenci nie gorączkowaliby, oznaczałoby, że ich siły odpornościowe są bardzo słabe. Na obecnym etapie leczenia, ze względu na reżim epidemiologiczny i ryzyko zakażeń, ograniczane są wizyty u pacjentów. Górnicy stale dostają też silne leki przeciwbólowe.
Lekarze przypominają, że perspektywa leczenia górników liczona jest w miesiącach - mają poparzone nawet 80-90 proc. powierzchni ciała i drogi oddechowe, a niektóre oparzenia są bardzo głębokie. Takie oparzenia ma też jeden z górników leczony dotąd w Szpitalu Miejskim w Siemianowicach Śląskich. W piątek ma zostać przeniesiony do CLO.
Pytany dziennikarzy o przewieziony do Centrum Leczenia Oparzeń sprzęt medyczny, m.in. z Agencji Rezerw Materiałowych, dr Nowak zaznaczył że dotąd nie był on wykorzystywany. Siemianowiccy specjaliści traktują go jako zabezpieczenie na wypadek nagłego pogorszenia stanu większej liczby leczonych tam pacjentów.
W kopalni w piątek rano nadal trwały oględziny miejsca tragedii prowadzone przez kolejne grupy ekspertów. Z pierwszych wizji lokalnych wynika m.in., że czujniki metanu były tam umieszczone prawidłowo. Specjaliści potwierdzili wcześniejsze przypuszczenia, że w kopalni doszło także do wybuchu, a nie tylko zapalenia metanu.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.