Wielu uchodźców, którzy uciekli z ogarniętej wojną domową Syrii do Libanu, żyje w nieludzkich warunkach, bez wody i elektryczności. To problem, ponieważ zbliża się zima i temperatury spadają poniżej zera - mówi PAP 23-letni Sergio Hassib Elias z libańskiego Kobayat.
W tym niewielkim mieście w dystrykcie Akkar na północy Libanu, kilka kilometrów od syryjskiej granicy, mieszkają głównie chrześcijanie. W Kobayat znajduje się placówka Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej - jedynej polskiej organizacji humanitarnej działającej w tym kraju.
Zespół PCPM liczy kilka osób. Wśród nich jest Sergio. Młody mężczyzna od trzech lat pracował w różnych organizacjach pozarządowych. Niedawno skończył studia na uniwersytecie w Bejrucie i zdecydował się dołączyć do polskiego zespołu.
"Tutaj, nieopodal syryjskiej granicy, jest wiele rodzin uchodźców, które naprawdę potrzebują pomocy. Często spotykamy rodziny żyjące w improwizowanych pomieszczeniach lub namiotach, bez wody i elektryczności. Nie mają nic, czym mogliby ogrzać te pomieszczenia. To kolejny poważny problem, ponieważ zbliża się zima i temperatury, zwłaszcza w górach, spadają poniżej zera" - powiedział PAP Sergio.
"Wszyscy jesteśmy ludźmi bez względu na to, skąd pochodzimy. Czasami jest ciężko, kiedy widzisz tych ludzi, próbujesz im pomóc, ale i tak wiesz, że ich potrzeby są dużo większe. Oni żyją w bardzo złych, czasem nieludzkich warunkach" - podkreślił.
"Aby pracować w tej dziedzinie, trzeba być empatycznym. Po drugie, trzeba być pasjonatem i naprawdę kochać to, co się robi. Należy mieć także wiedzę, tak jak w tym przypadku, na temat kryzysu i wojny w Syrii" - powiedział Sergio.
Jego zdaniem dla wielu Libańczyków obecność uchodźców jest korzystna, ponieważ wynajmują im mieszkania i sprzedają różne produkty.
"Z drugiej strony zdarzają się problemy i dochodzi do napięć między mieszkańcami a uchodźcami. Oni stwarzają wiele problemów. Wielu Libańczyków jest zdenerwowanych i wkurzonych. Ale to nie jest tak, że tylko uchodźcy są źli. Wśród tych złych są zarówno Syryjczycy, jak i Libańczycy" - podkreśla Sergio.
Pytany jak jego najbliżsi odebrali fakt, że pracuje w Libanie dla polskiej organizacji, która pomaga syryjskim uchodźcom, Sergio odparł: "Rodzice i przyjaciele cieszą się, że pomagam innym i że nie marnuje czasu na głupoty. Poświęcam się tej pracy każdego dnia. Teraz pracuję tutaj, ale myślę, że kiedy ten kryzys się skończy, my także stąd odejdziemy i będziemy szukać innej pracy" - powiedział młody Libańczyk.
Kwestie dotyczące m.in. osiedlania się uchodźców w kraju bezpiecznym reguluje prawo międzynarodowe, w szczególności Konwencja Genewska z 1951 roku. Zgodnie z nią cudzoziemcowi nadaje się status uchodźcy, jeżeli na skutek uzasadnionej obawy przed prześladowaniem z powodu rasy, religii, narodowości, przekonań politycznych lub przynależności do określonej grupy społecznej nie może lub nie chce korzystać z ochrony własnego kraju. Choć Liban, podobnie jak inne kraje Bliskiego Wschodu, nie jest stroną tej konwencji, to i tak przyjął na swoje terytorium ponad 1 mln uciekinierów z sąsiedniej Syrii.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.