Złodziej, który wraz z dwoma innymi ukradł w piątek na stacji benzynowej w stolicy Chile, Santiago, kasę automatyczną i uciekał z nią samochodem terenowym, zginął przygnieciony tym ciężkim ładunkiem, gdy samochód zderzył się z autobusem.
Obaj jego kompani, których również przygniotła kasa, zostali ciężko ranni. O wydarzeniu poinformował media pułkownik policji Mauricio Toro.
Wszystko działo się w piątek nad ranem czasu miejscowego. Piętnastu rabusiów zajechało trzema samochodami na jedną z czynnych o tej porze stołecznych stacji benzynowych, wybili witrynę i wynieśli kasę automatyczną. Przywiązali ją sznurami we wnętrzu samochodu terenowego i rozpoczęli ucieczkę ze zdobyczą, ponieważ pojawiła się policja, zaalarmowana przez pracowników stacji.
Na skrzyżowaniu pod światłami uciekająca z dużą szybkością terenówka uderzyła w miejski autobus bez pasażerów i - według naocznych świadków - wyskoczyła trzy metry w górę, aby spaść z impetem na jezdnię. Ważąca ćwierć tony kasa poleciała do przodu i zmiażdżyła głowę 20-letniego złodzieja, który siedział za kierownicą.
Jego dwóch wspólników, ciężko rannych, przewieziono do szpitala.
Pozostali rabusie zdołali zbiec przed pościgiem dwoma samochodami.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.