Reklama

Ściana w kop. "Wujek-Śląsk" będzie odizolowana

Ściana wydobywcza w kopalni "Wujek-Śląsk" 1050 m pod ziemią, gdzie ponad półtora miesiąca temu zginęło 20 górników, musi być odizolowana od pozostałych wyrobisk. Inna ściana, oddalona o kilkaset metrów, może pracować po spełnieniu dodatkowych warunków bezpieczeństwa - uznali w piątek eksperci.

Reklama

Bieżącą sytuację w rejonie katastrofy z 18 września, kiedy zapalenie i wybuch metanu zabiły 20 i raniły ponad 30 górników, oceniła w piątek działająca przy Wyższym Urzędzie Górniczym (WUG) komisja ds. atmosfery kopalnianej. Eksperci nie mieli wątpliwości, że nie może być powrotu do wydobycia węgla z feralnej ściany.

"Komisja uznała, że działania zmierzające do odizolowania tej ściany należy podjąć niezwłocznie. Jej rejon zostanie odcięty od pozostałych wyrobisk specjalnymi tamami" - wyjaśnił rzecznik WUG, Krzysztof Król.

Powodem takiej decyzji jest przede wszystkim wzrastające w wyniku przestoju zagrożenie pożarowe. Ściana, gdzie doszło do tragedii, i tak miała wkrótce zakończyć wydobycie węgla. Pozostający tam jeszcze sprzęt prawdopodobnie nie zostanie wydostany przed otamowaniem, za wyjątkiem tych urządzeń, które już wyciągnięto na potrzeby toczącego się śledztwa w sprawie katastrofy.

Po tragedii z ruchu wyłączono także inną ścianę wydobywczą, znajdującą się w tym samym rejonie, kilkaset metrów od miejsca katastrofy. To ten sam pokład węgla. Tam również występuje poważne zagrożenie metanowe. Eksperci uznali jednak, że po spełnieniu dodatkowych warunków bezpieczeństwa, ściana będzie mogła pracować. Jeden z ważniejszych to ograniczenie wielkości wydobycia o ponad 30 proc.

Innym warunkiem eksploatacji w tym miejscu jest skrócenie chodników przyścianowych do 3-4 metrów. Komisja wyjaśniająca przyczyny katastrofy ustaliła wcześniej, że chodniki przy feralnej ścianie były znacznie dłuższe niż przewidywał projekt techniczny. Mógł tam gromadzić się metan. Stąd m.in. warunek, by tym razem chodniki były odpowiednio krótkie.

Eksperci zdecydowali także o zwiększeniu w przywracanej do eksploatacji ścianie liczby czujników metanu z 9 do 12 i wprowadzenie dodatkowego, dźwiękowego sygnału w sytuacji, kiedy stężenie metanu będzie zbliżać się do niebezpiecznego poziomu. Obecnie przy stężeniu ok. 2 proc. czujniki odcinają prąd do pracujących pod ziemią urządzeń. Tak będzie nadal, ale o zbliżaniu się takiego momentu górnicy dowiedzą się odpowiednio wcześniej, z sygnału dźwiękowego.

Przyczyny katastrofy w kopalni "Wujek-Śląsk" wyjaśnia prokuratura i specjalna komisja WUG. Jej poprzednie posiedzenie odbyło się w miniony wtorek. Poinformowano wówczas, że zapalenie i wybuch metanu miały miejsce w okolicach ściany wydobywczej. Doszło tam też do wypalenia, ale nie wybuchu, pyłu węglowego.

Za taką hipotezą przemawia m.in. sposób rozchodzenia się ognia (od strony ściany) oraz wskazania czujników metanu w rejonie ściany. Eksperci dowiedli także udziału pyłu węglowego w przebiegu zdarzenia, nie był to jednak typowy wybuch - raczej mieszanina pyłu węglowego z powietrzem wypaliła się, na skutek wcześniejszego zapłonu i wybuchu metanu.

Wciąż nie ma pewności, co zainicjowało zapalenie metanu. Już wcześniej wykluczono wiele potencjalnych przyczyn pojawienia się iskry. Obecnie najbardziej prawdopodobna jest hipoteza o tym, że inicjałem było któreś z pracujących na dole urządzeń elektrycznych. Są one badane przez specjalistów. Jak dotąd udało się przebadać ok. 30 proc. zabezpieczonych do analiz urządzeń i materiałów, m.in. fragmentów maszyn, oświetlenia, przewodów itp. Eksperci uważają, że niektóre z nich mogły być niesprawne lub źle podłączone.

W miniony wtorek specjaliści po raz kolejny potwierdzili, że w chwili katastrofy w wyrobiskach znajdowało się "zdecydowanie" więcej górników, niż przewidywały to dopuszczalne normy.

Postępowanie wyjaśniające w sprawie katastrofy prowadzi, niezależnie od prokuratorskiego śledztwa, Okręgowy Urząd Górniczy w Katowicach. Dotychczas jego przedstawiciele przesłuchali w tej sprawie 98 świadków, w tym 21 poszkodowanych w katastrofie górników. Większość rannych nie pamięta okoliczności wybuchu. Nadal w siemianowickim Centrum Leczenia Oparzeń przebywa 17 poparzonych pracowników, jeden z nich jest wciąż na intensywnej terapii.

Następne posiedzenie komisji wyznaczono na 26 listopada.

Do zapalenia i wybuchu metanu w kopalni doszło 18 września 1050 metrów pod ziemią. W dniu wypadku zginęło 12 górników, ośmiu kolejnych zmarło w następnych dniach w szpitalach.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
3°C Poniedziałek
noc
2°C Poniedziałek
rano
3°C Poniedziałek
dzień
3°C Poniedziałek
wieczór
wiecej »

Reklama