Włoski dziennik "Corriere della Sera" skrytykował we wtorek nieobecność prezydenta USA Baracka Obamy na uroczystościach upamiętniających 20. rocznicę upadku muru berlińskiego.
Komentator gazety wytknął Obamie, że w 2008 roku w trakcie kampanii wyborczej odwiedził stolicę Niemiec i wtedy "mur przydał mu się, by utwierdzić jego wizerunek nowego Kennedy'ego". Kandydat na prezydenta - przypomina się w artykule - chciał wtedy wygłosić przemówienie przed Bramą Brandenburską tak, jak niegdyś John Kennedy, ale kanclerz Angela Merkel na to się nie zgodziła. Oddano mu do dyspozycji plac pod kolumną zwycięstwa. "Tak czy inaczej był to triumf" - zauważył włoski publicysta.
"Teraz, kiedy Obama jest prezydentem, nie potrzebuje więcej retoryki w stylu Kennedy'ego i nie jest specjalnie zainteresowany świętowaniem wydarzenia, którego ojcostwo przypisuje się po stronie amerykańskiej prezydenturze Republikanów, to jest Ronalda Reagana" - czytamy w komentarzu.
Dziennik odnotował, że tym razem Obama już w połowie października postanowił, że nie pojedzie na obchody. Dlatego, napisał, nie należy jego nieobecności wiązać z udziałem we wtorkowym pogrzebie 13 ofiar masakry w bazie Fort Hood.
W komentarzu przypomniano następnie, że niedawno amerykański prezydent znalazł czas na wizytę w Kopenhadze, by wspierać kandydaturę Chicago w rywalizacji o organizację igrzysk olimpijskich. Przyjedzie do Europy także w grudniu, by odebrać w Oslo Pokojową Nagrodę Nobla; "o której sam mówi, że na nią nie zasłużył" - dodała gazeta.
Według "Corriere della Sera" świadomy wybór rezygnacji z udziału w berlińskich obchodach świadczy o tym, że dla Obamy ważniejsze od utrzymywania kontaktów z europejskimi sojusznikami są batalie polityczne w Kongresie USA i relacje z Chinami, dokąd wkrótce się udaje.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.