Na poważne trudności natrafiły w środkowych Włoszech ekipy ratunkowe, które w środę wieczorem wyruszyły na pomoc ludziom uwięzionym po zejściu lawiny w hotelu koło Pescary. Lawinę spowodowało trzęsienie ziemi w tym rejonie. Nadejście pomocy opóźnia się.
Potrzeba jeszcze godzin, aby duża grupa ratowników, wśród nich drużyny strażaków i zespoły pogotowia górskiego, dotarła do hotelu Rigopiano w miejscowości Farindola - poinformowała w nocy ze środy na czwartek włoska Obrona Cywilna. Jako powód podała bardzo złe warunki pogodowe w rejonie nawiedzonym przez trzęsienie ziemi i atak srogiej zimy.
Ekipy zmagają się ze śniegiem, a dotarcie na miejsce utrudnia także to, że na okoliczne drogi dojazdowe zeszły następne lawiny. Panuje też niemal zerowa widoczność. Kolumna ratowników zmierza w kierunku częściowo uszkodzonego hotelu wraz z wozami straży pożarnej i karetkami pogotowia.
Ratownicy górscy jadą na nartach.
Jeden z gości hotelu, na który w środę zeszła potężna lawina po silnym wstrząsie sejsmicznym, wysłał esemesa, wzywając pomocy. "Ratunku, umieramy z zimna"- napisał.
W górskim hotelu, położonym na wysokości 1200 metrów nad poziomem morza, było około 20 osób. Ich los nie jest znany. Media poinformowały, że 3 gości hotelowych uważa się za zaginionych.
Dane te podał we wtorek wieczorem rektor świątyni ksiądz Olivier Ribadeau Dumas.
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.